.

MINI KALENDARZ

13 Styczeń - Uruha x Kai XII (END)


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Miyavi x Maya - Mój prezencik

Nao & Ryu - Życzymy wam, zdrowych, szczęśliwych i zboczonych świąt <3

A jako prezent : Opowiadanie świąteczne ! ;3

* * * * * * * *


Nauczycielka ogłosiła w klasie losowanie. Polegało ono na tym, że każda osoba w klasie miała wylosować inną osobę i kupić jej prezent. Święta zbliżały się wielkimi krokami dając upust naszym portfelom. Nadeszła moja kolei. Wyciągnąłem karteczkę z pudełeczka rozwijając ją, a po drodze kierując się na swoje miejsce. Zamarłem kiedy zobaczyłem piękne pismo mojego ukochanego. Yamazaki Masahito. Usiadłem na swoje miejsce wpatrując się w zgrabne litery. Cała klasa żwawo dyskutowała o wynikach zabawy. Podszedłem do blondyna który siedział przy oknie. Oparłem się o jego ławkę.

- O.. Miyavi-chan! Hej ! - przywitał się z jego tradycyjnym uśmiechem.

- Maya... to co byś chciał dostać ? - pokazałem mu karteczkę z jego Imieniem i dopiskiem „chciałbym dostać coś wyjątkowego. Oryginalnego. Coś co mnie uszczęśliwi”. Chłopak lekko się zarumienił.

- Zgaduj. - mruknął bazgrząc coś w swoim zeszycie.

- Ale to męczące – uśmiechnąłem się wrednie. Wiedziałem, że mi nie powie. Ale lubię się z nim droczyć.

xxxxx
Oryginalne ? Ty jesteś oryginalny.
Wyjątkowy ? To także do ciebie pasuje
Tylko co to jest...
To...
To co cię uszczęśliwi...
xxxxx


Mieliśmy tydzień na kupienie, lub zrobienie prezentu. Wszyscy skakali w ogół siebie robiąc wielkie zamieszanie z tego powodu. A ja ? A ja siedziałem w miejscu wpatrując się w chmury za oknem nie robiąc kompletnie nic. A to dlaczego ? Ponieważ wczoraj dostałem sms'a od pewnego blondyna.
Nic mi nie kupuj. Nie chce nic materialnego.
Jeśli mi coś kupisz to nie będzie w żaden sposób
oryginalne ani wyjątkowe. A na pewno mnie nie
uszczęśliwi. Poczekaj do wigilii. No i tak zrobiłem. Czekałem i czekałem. Jeszcze tylko dwa dni do wigilii szkolnej. Mmm... ciekawe komu Maya kupuje prezent. Ostatnio nawet nie widywałem go w szkole.

Jutro wigilia a Maya nie dawał znaku życia. Martwiłem się o niego. Założyłem torbę na ramię i skierowałem się w stronę domu Masahito.

Drzwi otworzyła mi jego mama. Powiedziała, że blondynek, źle się czuje, a dokładnie to jest chory więc jutro nigdzie się nie wybiera. Po krótkiej rozmowie pozwoliła mi wreszcie wejść na górę, gdzie znajdował się jego pokój.

- Mayaaaa – zawołałem wchodząc do jego pokoju. - Słodko wyglądasz. - zamknąłem drzwi kopniakiem i zacząłem zawzięcie się w niego wpatrywać. Mój słodziak siedział sobie na środku, dwuosobowego łóżka, otulony kocem. Miał na sobie za dużą koszulkę która sięgała mu do połowy ud, oraz cieplutkie, urocze, puchate skarpetusie. Jego włosy były uroczo rozczochrane. Przecierał wierzchem dłoni swoje piękne zaspane jeszcze oczka. Spojrzał na mnie i nadął policzki co tylko dodawało mu uroku.

- Nie prawda ! - zaprzeczył machając rękoma. Usiadłem na krawędzi jego łóżka przykładając policzek do jego czoła z zamiarem sprawdzenia, czy nie ma temperatury.

- Biedactwo nam się rozchorowało . - Jakby na potwierdzenie pociągnął nosem. Położyłem się koło niego. Ostatnio cały czas chodzę zmęczony. Nawet nie mam okazji się wyspać.

- Miyavi... - Maya spuścił głowę wpatrując się w swoje złączone... seksowne nogi.

- Hmm... ?- mruknąłem otwierając oczy, które wcześniej zamknąłem, by na niego spojrzeć.

- Pamiętasz ja napisałem Ci, żebyś poczekał z prezentem do wigilii ?... no to.. czy mógłbym go dostać troszeczkę wcześniej. ?

- Co ? A..jasne. Ale nie powiedziałeś co chcesz, więc nic dla ciebie nie mam – Nie odpowiedział. Cisza. Wyglądał, jakby bił się z własnymi myślami. Nie to nie. Zamknąłem oczy.
Momentalnie je otworzyłem kiedy poczułem ciężar na swoich biodrach.
Blondynek siedział na mnie nachylając się nad moją zaskoczoną twarzą. Przymknąłem oczy kiedy jego usta musnęły moje. Położyłem ręce na jego biodra przyciskając do siebie. Maya złapał mnie mocno za ramiona i odsunął się z wielkim, szczerym uśmiechem. Najpiękniejszym jaki mógł mnie obdarzyć ponieważ, był tylko dla mnie

- Miyavi... - usłyszałem cichy szept – zostaniesz moim prezentem ?



Autor : Nao.

niedziela, 23 grudnia 2012

Reita x Bou - Braterska miłość cz. II


Tytuł: Braterska miłość
Paring: Reita x Bou
Gatunek:Romans ; Dramat
Autor: Nao
Ostrzeżenia: przekleństwa

^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-^-

- Reeeeiiitaaaa ! - wydarł się Bou, biegnąc w stronę basisty.
 - Patrz, patrz, dostałem piątkę ! - Blondyneczka usiadła na kolanach braciszka,
 trzymając kartkę tuż przed jego nosem.
- Brawo kocie – Gitarzysta, pocałował namiętnie chłopaka, przyciągając go do siebie
bliżej i I przytulając do swojej klatki piersiowej.

Od momentu kiedy adoptowali Bou, minął okrągły rok. Dużo się zmieniło od tego czasu.
 Oboje, przyznali się rodzicom, że są homoseksualistami.
A parę tygodni później, że...„ chyba się kochają ”. I tak zaczął się ich piękny związek.
 Oczywiście nie obyło się bez, kłótni, krzyków, płaczu. Ale to normalne. Ich rodzice,
zaakceptowali to, że ich synowie zostali parą. Mówię „synowie” ponieważ chyba nawet sam
Bou zapomniał, że został adoptowany. Zachowują się jak normalna kochająca się rodzina.
Jeżeli związek dwóch braci, można uznać za normalny.

Reita za parę tygodni obchodzi swoje 18 urodziny. Bou doskonale wie co da
 starszemu w prezencie. To będzie coś wyjątkowego, oryginalnego i niepowtarzalnego.
Coś co może mu dać tylko on. Pewnie już niektórzy mogą się domyślać co to może być.
Ale nie Akira. On do tej pory próbuje wyciągnąć z blondynka, co ten wykombinował.

- Prosiłem cię, żebyś tak do mnie nie mówił... - Kazuhiro odwrócił się do niego plecami
chowając kartkę.

Jeśli chodzi o jego imię to... dopiero po jakimś czasie,
 Reita dowiedział się, że „Bou” to nie jest jego prawdziwe imię. Oj wtedy to się działo.
 Ale była awantura. Oczywiście wszystko skończyło się śmiechem i złamaną kostką młodszego,
 gdyż jego brak koordynacji pozwolił mu
spaść ze schodów gdy uciekał przed wkurzonym basistą. Ostatecznie Bou przez długi
 czas chodził z nogą w gipsie co basista ciągle mu to wypominał kiedy ten biegał po schodach.

- Oj no przestań.. wiem, że się na mnie długo nie będziesz gniewał.. - objął młodszego w pasie
zabierając mu z powrotem kartkę. - Widzisz.. moje korepetycje jednak na coś się przydają.
- Akira pocałował go w szyję.
- Chłopcy przestańcie się tam miziać i chodźcie na obiad – krzyknęła mama z
kuchni, na co oboje zareagowali śmiechem.

Tak było każdego dnia. Śmiali się, chodzili na randki, wspólne kolacje, czasami rodzinne.
Było wiele przyjemnych przygód które wspominali. Mieli dużo zdjęć które wisiały nad łóżkiem
 każdego z nich.
- Reitaaa... - młodszy klapnął na kanapę obok swojego kochanka. - A.. a co by było
 gdybym był dziewczyną ? - Akira nie za bardzo zrozumiał o co chodziło jego ukochanemu.
 Zwykle nie poruszał takich tematów. Wprawdzie Bou nie był transwestytą ani nic
 z tych rzeczy. Ale nie lubił o tym rozmawiać. Chyba chodziło tu o wygląd chłopaka.
Mieli oni łatwiej niż inne pary homoseksualne ponieważ Kazuhiro... bardzo przypominał
 dziewczynę niż faceta. Więc ludzie nie zwracali na nich uwagę. Reita jednak zauważył,
że blondynek coraz częściej porusza temat swojej płci. Zaczął się tym trochę martwić.
- Kochanie – Basista złapał policzki chłopaka w dłonie i spojrzał swoimi ciemnymi oczami
 w jego. - Nie chce cię innego – pocałował go w jeden policzek – jesteś jedyny – drugi
 policzek został obdarowany całusem – oryginalny – tym razem Bou poczuł usta kochanka
na swoim czole – nigdy nie chciałem ciebie innego – pocałował go w jego mały nosek
– kocham cię takiego jakim jesteś – przymknął oczy i przyciągnął młodszego do delikatnego,
 subtelnego pocałunku.

Kazuhiro z przymkniętymi oczami oraz lekkim uśmiechem na ustach patrzył na swojego
 kochanka, taka odpowiedź go w pełni usatysfakcjonowała. Szczerze nie liczył na coś takiego.
 Liczył tylko na „ nie myśl o tym” albo „ kocham cię”. Nic więcej, a tu proszę. Takie miłe zaskoczenie.

Reita siedział wieczorem na swoim ukochanym parapecie wpatrując się w blask księżyca. Przypomniał sobie swój pocałunek z Bou, właśnie w tym pokoju. Na tym łóżku. O tej samej godzinie. To w tym pokoju mieli TO zrobić. Niestety przeszkodzono im. Od tamtego czasu, nic się nie zmieniło. Ich związek opiera się tylko na całowaniu. Nie, żeby im to nie pasowało. Bo żaden nie miał nic przeciwko. Chociaż Reita miał ochotę, na coś więcej. Bou chyba nie wyrażał tych samych chęci. Często uciekał od tak intymnych rozmów. Po jakimś czasie zaczęło się to robić irytujące. Basista spojrzał na drzwi w których czasami mógł zobaczyć blondynka. Dziś go jednak nie było. Bou pewnej nocy sam mu się przyznał, że często stoi w jego drzwiach i przygląda się jego zamyślonej twarzy. Powiedział też, że czasem w nocy przesiaduje tuż przy jego łóżku. Wtedy gdy ma złe sny. Gdy czuje się samotny. Poruszyło to starszego chłopaka w dużej mierze. Na resztę pytań na ten temat Bou nie odpowiadał więc Akira nie dopytywał się.

Dzień za dniem mijały samotne chwile. Czemu samotne ? Bo Bou dzień co dzień znikał rano i wracał dopiero wieczorem, czasem nawet nie było go parę dni. Reita zaczął się martwić. No bo co on robi przez ten czas ?!
Po paru tygodniach nie wytrzymał. Poszedł za blondynkiem. Nie chciał go śledzić. Ale miłość nie ma ograniczeń. Jak się kogoś kocha zrobi się wszytko dla tej osoby. A to przecież dla jego dobra, prawda? Skręcił w jakąś ciemną uliczkę wędrując z Kazuhiro. Niestety. Już z niej nie wyszedł...

- Czego ode mnie chcecie ?! - krzyknął przerażony Reita gdy nóż świsnął tuż przed jego twarzą. Nie wiedział kim oni są. Nie wiedział gdzie jest. Nie wiedział jak się tu dostał. Nic nie wiedział. Czuł strach. Ale kto by go nie czuł w takim momencie ?
- Zemsta gówniarzu ! Zemsta – nic nie rozumiał. Jaka zemsta do cholery ?! Jaja sobie ze mnie robią !?. Kolejny nóż poleciał w jego kierunki zahaczając o jego ramie, zostawiając dość dużą ranę z której sączyła się krew.
- Nadal udajesz takie niewiniątko.? Może jak ci się porządnie skopie dupę będziesz wiedział gdzie twoje miejsce. - warknął zamaskowany mężczyzna łapiąc basistę za włosy, rzucając jego głową o ścianę. Zamroczyło go, a krew zalała mu oczy..
- A..ale.. ? - skulił się pod ścianą, chroniąc się rękami przed następnym ciosem, niestety nie ostatnim. Gdy ciosy przez pewien czas nie nadchodziły zdążył się uspokoić. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej, przecierając brudnym rękawem oczy. Spojrzał przed siebie. Ujrzał pięć postaci. Jedna z nich nie miała maski. Trzymała się na uboczu i jak mógł wywnioskować nie zamierzał go atakować. Miał jedwabiste, czarne, półdługie włosy okalające jego twarz o pięknych delikatnych rysach. Był może trochę wyższy od Bou. Zauważył, że jego nadgarstki są krępowanie przez metalowe kajdanki. Czyli on nie był jednym z nich? Basista spojrzał chłopakowi w oczy. Zobaczył w nich współczucie. Zupełnie tak jakby chciał mu pomóc ale się bał.
- Zabrałeś nam dziwkę ! - co kurwa. ? Jaką dziwkę ? Chyyba nie mówią. o.. o.. o Bou.. ?! Prawda..?
Podtrzymując się ściany stanął na dwóch nogach.
Ciosy nadchodziły, jeden po drugim. Blondyn starał się unikać ciosów. Nawet mu się to udawało. Z jednym mógł sobie poradzić. Ale z dwoma to za dużo. Upadł na kolana jeszcze raz spoglądając na czarnowłosego. Tej nocy nikt nie spał spokojnie. Policja przeszukiwała tereny. Bou oraz jego rodzina siedzieli na komendzie policji prosząc o pomoc. Chłopak nie wracał, a oni martwili się o niego coraz bardziej.

Gitarzysta siedział pod ścianą w jakimś budynku. Słyszał przyciszone głosy mężczyzn którzy zaatakowali go zeszłej nocy. Jego bandama kneblowała mu usta. Nie był związany co go lekko zaskoczyło. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zauważył TEGO chłopaka. Podczołgał się do niego podnosząc jego podbródek i patrząc w oczy. Kiedy był pewien, że jest przytomny zapytał:
- Wiesz o co im chodziło ? Kto był tą dziwką ? Pytam się ! - Potrząsnął nim lekko kiedy nie uzyskał odpowiedzi.
- K..kazu-chan – wyszeptał chłopak odwracając wzrok.
- Kazu-chan ? - powtórzył Reita. Co do cholery. Niech on mówi jaśniej. Nie mam czasu na jakieś pierdolone zagadki.
- Kazuhiro. On.. był tu.. przez jakiś czas. Niedawno. Był tu też wcześniej. Ale sierociniec.. policja.. zabrali go. - mówił półsłówkami ale wszystko rozumiałem. Nie przerywałem mu. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej. - On.. był moim przyjacielem. Pomogłem mu ...uciec. Ale oni go znaleźli. Przychodził tu. Chciał cię ratować. Opowiadał mi dużo o tobie. Oni.. Oni to słyszeli. Grozili mu. Szantażowali. Bou.. wystraszył się. Uciekł, znowu. Nie wrócił.. A wtedy ty.. tutaj... i... - przytuliłem chłopaka. Widziałem w jakim był stanie. Nie tylko fizycznym ale psychicznym. Wiedziałem już wystarczająco dużo. Nie potrzebowałem więcej. Powolutku, najciszej jak tylko mógł otworzył drzwi. Chciał uciec. Lecz oni już na niego czekali.

Reita obudził się gdzieś obok śmietnika w kałuży krwi. Wyzwiska, krzyki, jęki krążyły po jego głowie. Poruszył się lekko a bolesny jęk wyrwał się z jego ust. Nie to nie może być prawda.. proszę.. proszę, niech to będzie sen. Koło niego leżał telefon. Podczołgał się do niego i spojrzał na ekran. - Nie ! Nie proszę.. ! - jedna malutka łza popłynęła po jego policzku. Na ekranie widniał sms wysłany do Bou, wiadomość nie wysłana przez niego . Było w niej :

„ Bou, nie chce cię już. Nigdy cię nie kochałem. Chciałem, żebyś był moją dziwką lecz przez rok nic nie zrobiłeś. Jesteś żałosny, nawet nie potrafisz zadowolić swojego partnera. Wypierdalaj z mojego życia. Wypierdalaj z mojej rodziny. Nikomu nie jesteś już potrzebny”

Przez długi czas Reita próbował ustać o własnych siłach. Lecz nie mógł. Próbował parę razy zadzwonić, wysłać jakiegokolwiek sms'a. Niestety jego karta została zniszczona odcinając go tym samym od kontaktu z innymi. Gdy wreszcie zdobył się na siłę by dojść do głównej drogi, od razu zauważył, że nie znajduje się w swojej okolicy. A dokładniej. Nie wie gdzie się znajduje. Przez wiele godzin błąkał się po mieście szukając pomocy. Niestety nikt nie chciał mu udzielić nawet głupich informacji. Mapa ! Tak tylko to mogło pomóc. Tak, pomóc załamać się psychicznie. Od wysłania sms minęły już 2 dni. On musiał się jakoś z nim skontaktować. Musiał dać jakiś znak. Nie mógł tego tak zostawić. Z tego co się dowiedział, jest jakiś 40 km od domu. Na jakimś totalnym zadupiu. I jak on miał teraz wrócić. ?

Jednak jakoś się udało. Policja po wielu dniach znalazła chłopaka. Był brudny, zagłodzony i wyraźnie zrozpaczony tą sytuacją. Chociaż to mało powiedziane, on popadł w depresje, zamknął się w sobie, lecz nadal mówił tylko o Bou. Nie słuchał nikogo, nie odpowiadał na żadne pytania. Jego stan z minuty na minute się pogarszał. Policja powoli zbliżała się do celu. Reita niestety nie był zadowolony widokiem który zobaczył. Zamiast stać w domu, przytulając do swojej piersi osobę którą kochał najmocniej na świecie, ciesząc się jej widokiem, zapachem, płacząc ze szczęścia, klękał przed bladą twarzą swojego kochanka... byłego kochanka jak mniemam...
- Kochanie... wróciłem... - wyszeptał a jedna łza spłynęła po policzku kapiąc na kartkę na ciele Kazuhiro z napisem „Wszystkiego najlepszego, pamiętaj że cię kocham” a kończąc swoją drogę na czerwonych różach ułożonych w jego trumnie.

xxxx
Nao - No.. macie już tą wymęczoną, poprawianą, przerabianą, drugą część. xd Mam nadzieje, że się podobało. ;d  
I oczywiście prosimy o komentarze ;3   

niedziela, 16 grudnia 2012

Koki x Ruki part. XIII

A więc dajemy wam z Ryu ostatnią część opka. ;d Mam nadzieje, że będzie się podobać. Prosimy o komentarze ;3 Mamy nadzieje, że dzisiaj mile nas zaskoczycie. ^ ^

***

Ryu - Koki
-Aż tak bardzo?-odgarnąłem sobie włosy z czoła.

Nao - Ruki
- A nawet bardziej...  - zacząłem całować jego szyję..

Ryu - Koki
-Mmm...ktoś tu ma chcice....-zachichot​ałem. Położyłem ręce na jego plecy i przesuwałem po nich w górę i w dół. - mhm...

Nao - Ruki
- Mruknąłem i ściągnąłem jego koszulkę

Ryu - Koki
Podniosłem się lekko i pocałowałem w usta, ręce zawiesiłem na jego szyi.

Nao - Ruki
Oddałem pocałunek a gdy się od siebie oderwaliśmy zacząłem całować jego tors, zawadzając językiem o sutki

Ryu - Koki
-Ohh...-odchyliłem głowę do tyłu. Zaraz przyjdzie dostawca, a my będziemy noo...

Nao - Ruki
Zsunąłem się między jego nogi i zacząłem całować jego brzuch zatapiając język w jego pępku .

Ryu - Koki
Oddech mi przyspieszył i poczułem jak robi mi się ciasno w spodniach.

Nao - Ruki
Uśmiechnąłem się i zacząłem ręką ugniatać jego krocze

Ryu - Koki
-AH...-zacisnąłem ręce w pięści na kanapie. Zakołysałem lekko biodrami..

Nao - Ruki
Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem rozpinać jego spodnie

Ryu - Koki
-Nn...R..ruki....zar​az przyjdzie dostawca z...pizzą...ohh....-​zarumieniłem się jeszcze mocniej.

Nao - Ruki
- Ja jestem ubrany, ty nie musisz... - szepnąłem i całkowicie zdjąłem z niego spodnie 

Ryu - Koki
-Ahhh...ale...no....​-postanowiłem się zamknąć i robić to co chciał...i to co sam chciałem.-kiedy zciągnął ze mnie spodnie rozchyliłem lekko nogi. To dość krępujące >///<

Nao - Ruki
Uśmiechnąłem się i odchyliłem jego bokserki

Ryu - Koki
Przyciągnąłem go do siebie i namiętnie pocałowałem przy okazji zacząłem ściągać jego bluzkę. zjechałem rękami na jego pośladki lekko je uciskając otarłem się o niego parę razy....wziąłem jedną jego rękę i polizałem jego 2 palce.
-Weś mniee...-spojrzałem mu w oczka i wziąłem jego palce do ust.

Nao - Ruki
- Nie teraz... zaraz będzie pizza... - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek zabierając mu palce 

Ryu - Koki
-Ruki...nooo...-chwi​la! On mnie tak podniecił i nie ma zamiaru dokończyć?!

Nao - Ruki
- Co noo ? - zachichotałem i wsadziłem rękę pod jego bokserki, jeżdżąc dłonią po jego męskości

Ryu - Koki
-Ahh...n..nie przestawaj...-wyjęcz​ałem i spojrzałem na niego prosząco.

Nao - Ruki
Pocałowałem go i całkowicie ściągnąłem jego bokserki. Znowu zsunąłem się pomiędzy jego nogi i szybko wziąłem jego męskość w usta

Ryu - Koki
Mało się nie zakrztusiłem. Jęknąłem dość głośno i wplątałem palce w jego włosy.

Nao - Ruki
Poruszałem szybko głową, żeby dać mu jak największą przyjemność.

Ryu - Koki
-Mm....tak...-po chwili doszedłem. Opadłem zmęczony na kanapę i próbowałem uspokoić swój oddech.

Nao - Ruki
Połknąłem całą ciecz i usiadłem koło niego Kiedy już udało mi się w miarę uspokoić uśmiechnąłem się do niego i właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko poszedłem odebrać jedzenie, po chwili wróciłem i postawiłem opakowanie na stół

Ryu - Koki
Założyłem na siebie bokserki i usiadłem. Otworzyłem pudełko i wziąłem kawałek pizzy który zaraz zniknął. Mmm...ale jestem głodnyy.

Nao - Ruki
Zaśmiałem się i także w szybkim tempie pochłonąłem kawałek

Ryu - Koki
-Seks powoduje że człowiek zaczyna być bardziej głodny...-burknąłem do siebie, a kiedy zrozumiałem co przed chwilą powiedziałem zrobiłem się cały czerwony.

Nao - Ruki
- Możliwe.. w takim razie może zostawmy trochę na później co ? - podstępny uśmiech zagościł na mojej twarzy

Ryu - Koki
-Emm....a co będziemy potem robić?-spuściłem główkę.

Nao - Ruki
- a jak myślisz ? - wziąłem go na ręce i zaniosłem do sypialni

Ryu - Koki
-Ale przecież...przed chwilą....-zająknąłe​m się, a on położył mnie na łóżku.

Nao - Ruki
- Hmm przerwałem tylko, ze względu na pizze - uśmiechnąłem się i ściągnąłem swoje spodnie

Ryu - Koki
-Emm..yhym....-pocał​owałem go w policzek i przesunąłem ręką po jego torsie.

Nao - Ruki
Zatopiłem się w jego ustach i znowu ściągnąłem jego bokserki

Ryu - Koki
-Jak my będziemy to tyle razy robić to Ci się w końcu znudzi....-szepnąłem​ mu do ucha.

Nao - Ruki
- A założymy się... ? - przygryzłem jego ucho i przytknąłem swoje dwa palce do jego ust

Ryu - Koki
Bez zastanowienia polizałem jego palce a po chwili wziąłem je do ust dokładnie oblizując.

Nao - Ruki
Przytknąłem palce do jego wejścia, po chwili włożyłem w niego jeden palec

Ryu - Koki
-Ummhh....-ułożyłem się wygodnie na łóżku.

Nao - Ruki
Powoli wsunąłem w niego drugi palec, przybliżając się do jego ust by go pocałować

Ryu - Koki
-Mm...-kiedy chciał się odsunąć po pocałunku podgryzłem lekko jego dolną wargę.

Nao - Ruki
- Chcesz jeszcze więcej ? - złapałem jego ręce i przytrzymałem je nad głową

Ryu - Koki
-Ohh...tak....chcee.​..-poruszyłem biodrami i oblizałem prowokacyjnie usta.

Nao - Ruki
Zacząłem szybko poruszać palcami

Ryu - Koki
-Umm...-zacisnąłem ręce na pościeli.

Nao - Ruki
Po chwili wyjąłem z niego palce i zastąpiłem je swoim członkiem

Ryu - Koki
Po moim policzku poleciało kilka łez...kurde powinienem się już na prawdę do tego przyzwyczaić...ehh..​.może niedługo to nastąpi. Jak tyle razy TO robimy.

Nao - Ruki
Poczekałem aż się przyzwyczai, w między czasie głaszcząc jego policzek i ścierając każdą łzę

Ryu - Koki
Kiwnąłem leciutko głową na znak że już może. On był taki troskliwy.... nie wiem czemu przypomniało mi się jak mi powiedział że mnie kocha....jak teraz o tym myślę to chyba czuje to samo.

Nao - Ruki
Powoli zacząłem się w nim poruszać. Co chwila coraz szybciej i mocniej

Ryu - Koki
Kiedy uderzył w moją prostatę wygiąłem się w łuk...jeszcze parę razy i doszedłem plamiąc jego brzuch.

Nao - Ruki
Czując jak się na mnie zaciska także doszedłem...

Ryu - Koki
Ciężko dysząc opadłem na łóżko....było wspaniale....jak zwykle....

Nao - Ruki
Opadłem koło niego po woli się uspokajając..

Ryu - Koki
-Jesteś wspaniały...- pocałow​ałem go w policzek. Na prawdę mogę to powiedzieć bo to czuję.-...Kocham Cię...

Nao - Ruki
Spojrzałem na niego na początku wielkimi oczami ... - Na prawdę ?

Ryu - Koki
-Tak...-pocałowałem go w usta.-Bardzo...

Nao - Ruki
Szeroko się uśmiechnąłem i przytuliłem się do niego....
-Nie opuszczaj mnie....-szepnąłem i wtuliłem się bardziej w niego.  

niedziela, 9 grudnia 2012

Bou x Miku - Miłość od pierwszego dotknięcia .


Tytuł : Miłość od pierwszego....dotknięcia
Paring : Bou x Miku
Gatunek : Romans; Dramat
Autor : Nao
Ostrzeżenia: brak.



Jestem Bou. 17 letni chłopak, którego rodzice wyrzucili z domu gdy dowiedzieli się, że jest gejem . Obecnie siedzę pod blokiem z lichą nadzieją, że jeszcze ktoś po mnie wróci.
Miałem...nieciekawą przeszłość. Ból, samotność, smutek – tylko to pamiętam. W szkole ignorowałem innych a oni ignorowali mnie, sprawiedliwe, prawda ?
Rodzice często mnie wyzywali, bili. Itp. Nie miałem szczęśliwego dzieciństwa. Właściwie w ogóle go nie miałem. Siedziałem sam, zamknięty w 4 ścianach. Okropne ? Nie tak jak by się mogło wydawać . Lubie samotność...

Po godzinie czekania jednak zrezygnowałem. Zabrałem swoje 2 duuże walizki z których praktycznie wysypywały się ciuchy a suwak ledwo się trzymał. Przepraszam, ale tak drogocennych rzeczy nie mogłem zostawić. Ruszyłem przed siebie. Dokąd ? Sam nie wiem. Chodziłem tak po mieście może z godzinę... albo dwie. Byłem naprawdę wykończony. Nie miałem, żadnych pieniędzy. Ironia losu, co ? Usiadłem pod jednym z drzew w pobliskim parku. Zasnąłem... tak mi się wydawało.
Po paru godzinach lekko uchyliłem powieki czując, że ktoś mną szturcha.
- Ejj... wszystko w porządku ? - stał nade mną jakiś blond włosy chłopak. Na oko w moim wieku. Odtrąciłem jego rękę i znowu zamknąłem powieki. Nawet się wyspać nie dadzą noo...
- Słyszysz ? Przeziębisz się jak będziesz tutaj tak siedziała... - siedziała ? Nie no to już jest przegięcie.
- Jesteś ślepy czy głupi ? - prychnąłem i spojrzałem na niego jednym okiem.
- Słucham ?- Wyglądał na wyraźnie zbitego z tropu. Ja mu się nie dziwie.
- Nie jestem dziewczyną. - Podniosłem swoje zacne cztery litery.
- Serio ? Przepraszam – podrapał się w tył głowy i spuścił wzrok. Wywróciłem oczami. Czy ja wyglądam na dziewczynę ?... Nie odpowiadajcie...
- A tak w ogóle to jak Ci na imię ? - Blondyn spojrzał mi w oczy. Całkiem ładny, nie powiem
- Bou, a tobie ? - Hmmm a może by tak... nie... nie mogę mu tego zrobić.... chociaż może...
- Jestem Miku – Lepiej być nie mogło. Słodki chłopak, ze słodkim imieniem. Uśmiechnąłem się uroczo. A teraz wystarczy tylko zapytać, ze smutną minką...
- Eee... Miku... - posmutniałem... chwile tak stałem po czym otarłem niewidzialną łzę. - Jaa.. nie mam gdzie pójść.. rodzice mnie... w..wyrzucili... czy.. czy była by opcja, żebyś mnie przenocował ? - spojrzałem mu w oczy ze smutkiem.
- Jaasne. Masz szczęście, że na mnie trafiłeś. - wziął jedną moją walizkę i powędrował ku wschodniemu wyjściu z parku w którym jakimś cudem zasnąłem. Wziąłem resztę rzeczy i podreptałem za nim.

Po 30 min drogi wreszcie mogłem spokojnie usiąść na kanapie w salonie, pijąc gorącą herbatę i rozmawiając z Miku. Dowiedziałem, że uwielbia śpiewać, 2 miesiące temu skończył 18 lat, więc wyprowadził się od rodziców i mieszka sam. Przypadkiem wymsknęło mu się, że jest biseksualny co niezmiernie mnie ucieszyło. < ^ ^ > Ja także udzieliłem mu paru informacji o sobie. Dogadaliśmy się w sprawie muzyki z faktu, że gram na gitarze elektrycznej którą niedawno rozwaliłem. FUCK .
Gdy spytał o orientację zawahałem się na moment. Moje policzki przybrały kolor czerwony. Nie chciałem go okłamywać. Ostatecznie przyznałem mu się, że jestem homo. Jego reakcja była inna niż przypuszczałem. Kątem oka zauważyłem jak się uśmiechnął, a chwile później miałem już jego twarz obok swojej. „ Mam nadzieje, że jesteś na dole” usłyszałem tuż przy swoim uchu.
- To akurat nie powinno cię obchodzić – zamknąłem oczy. Nie lubiłem kiedy ktoś był aż tak szczery i bezpośredni. Niestety na słowach się nie skończyło. A może na szczęście ? Poczułem jak jego ciepłe dłonie przyciągają mnie na kolana. Jego usta lekko muskały moje. Przyznam się, chciałem więcej.
Było mi tak dobrze. Niestety wszystko musi się kiedyś skończyć.
- Mały zboczuszek. -Miku zaśmiał się swoim słodkim głosem.
- Nie jestem zboczony
- Ale mały jesteś – już miałem otworzyć usta, żeby zaprzeczyć ale co ja mogę... moje 156 cm wzrostu. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na drugim końcu kanapy, gdyż wcześniej praktycznie leżałem na Miku. Z nerwów zacząłem bawić się palcami. Ta cisza była krępująca.

Czy można zakochać się po jednym dniu znajomości. ? Jak widać można. Tylko czy on kiedykolwiek będzie czuł to samo...

*****
Nao - Spieprzyłam -,-" Nie wyszło tak jak planowałam. Wgl tragedia.  Tak myśle. Jeśli komukolwiek się to spodobało, to proszę piszcie w komentarzach czy chcielibyście dalszą cześć. Ostatecznie dla was mogę coś wykombinować ^ ^