.

MINI KALENDARZ

13 Styczeń - Uruha x Kai XII (END)


czwartek, 16 maja 2013

Ruki x Reita. cz. 3



Specjalnie dla Yume bo faktycznie ostatnio dodawałyśmy same Reituha. <3 Przepraszamy ;*

*


x x x x x x x x x x

Życie bez problemów byłoby za proste...

x x x x x x x x x x x

Wiesz jak to jest kiedy jesteś samotny? Czujesz się wtedy pusty. Tak, jakby ciemność która cię otacza miała ukraść twoją duszę. A przez bezsilność nie masz siły z tym walczyć. To smutne...

Czuję... jakby uszło ze mnie życie. Jakbym.... nie miał nikogo...
Akira... Kouyou... nie zostawiajcie mnie. To uczucie, to dla mnie zbyt wiele! Nie potrafię tak dłużej funkcjonować.!

Łzy pociekły po moich policzkach kiedy uderzyłem pięścią w ścianę. I drugi raz. I trzeci.
- Cholerny dupek! - zsunąłem się po ścianie! Czemu on mi to robi ?!

x x x x x x x x x x

A przecież mówił, że mnie kocha..

x x x x x x x x x x

Czemu tak się czuje? Przecież znam go od niedawna. W sumie wyznałem mu miłość. A może to był napływ adrenaliny? Zestresowałem się i palnąłem coś głupiego. Phi !! Nie powinienem tak rzucać słów na wiatr...
Wyjąłem z kieszeni spodni zdjęcie, które od niego dostałem. Nasze zdjęcie... sprzed wypadku. Wyglądałem na szczęśliwego. W przeciwieństwie do obecnej chwili.
- Akira... czemu się nie odzywasz? To już tak długo – Czekam na ciebie miesiąc. Czemu ani ty, ani Kouyou nie dajecie znaku życia? Wybrałem na komórce numer Uruhy. Codziennie do niego dzwonie z nadzieją, że odbierze. Ale ja jestem naiwny. Nagle denerwujące dźwięki ucichły i usłyszałem szmery po drugiej stronie słuchawki.
-Odebrałeś... - szepnąłem zdziwiony. Przez ten miesiąc codziennie dzwoniłem i nic. Zero. Jakby nigdy go nie było.
- Musiałem odpocząć od tego wszystkiego. Chciałeś czegoś?
- Co?! Nie rób z siebie idioty ! Co się do cholery z wami dzieje?
- Jak to „Z wami”? - on sobie, ze mnie żartuje... ?
- Z tobą i Reitą.
- Aaa.... umm, nie wiem. Nie mam z nim kontaktu. - rozłączyłem się. Jeszcze powiedział bym coś niepotrzebnie. To są żarty. Na pewno oboje sobie, ze mnie żartują. Nie wierzę, że nie mają kontaktu. ! A nawet jeśli, to co ja teraz zrobię ? Moje lekcje zaczynają się za godzinę... Akira nie opuszcza szkoły. Może pójdę się z nim zobaczyć ?


Wędrowałem do szkoły lekko zestresowany. A co jak go tam nie będzie? A jak będzie, to czy zechce ze mną rozmawiać? Zachowuje się jak baba. Ale czemu mnie zostawił? Przecież mówił, że mnie kocha! Kopnąłem w najbliższy murek, a łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. W cholerę z nim! Kocham go! Naprawdę go kocham! Kurwa....
Stanąłem koło czarnej bramie szkoły. Szary chodnik prowadził do starej szkoły z masywnymi drzwiami. Idąc chodnikiem minąłem nowo wybudowaną fontannę na której uczniowie czekali na swoje lekcje. Dziwne. Siedzieć przy fontannie o tej porze roku. Przekraczając ciężkie drewniane drzwi ruszyłem pod odpowiednią sale. Usiadłem na ławce i cierpliwie czekałem na dzwonek który prawdopodobnie wszystko wyjaśni. Czekałem i czekałem a serce biło mi coraz szybciej. Stres zżerał od środka. Po prostu pięknie. Niespodziewanie na korytarzy rozbrzmiał szkolny dzwonek. Zerwałem się na równe rogi i zacząłem wypatrywać w tłumie tej jasnej czupryny. Nigdzie jej niestety nie było. Nadzieja uszła ze mnie jak z przebitego balonika. Upuściłem torbę, a na mojej twarzy znowu pojawiło się nieprawdopodobne przygnębienie i smutek.
- Co ty tu robisz? Od miesiąca nie było cię w szkole – odwróciłem się w gardle urosła mi gula.
- I...ignorowałeś mnie- wyszeptałem – Chciałem cię zobaczyć. Przestałeś mnie odwiedzać, nawet nie odbierałeś ode mnie telefonów ! Czy nadal traktujesz mnie jak swojego chłopaka?! - zaciąłem się – Idiota ! - walnąłem go w klatkę piersiową drugą ręką ocierając łzę. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i jemu także humor zrzedł. Złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy. Po plecach przeszedł mi dreszcz. Jego mina wyrażała same negatywne emocje, a oczy ujawniały wielki mętlik w głowie. Pociągnął mnie za rękę a ja łapiąc przelotnie torbę ruszyłem za nim do wyjścia.
- Musimy sobie coś wyjaśnić – mruknął cicho, lecz tak, żebym go usłyszał. Szedł przez kręte uliczki dalej trzymając moją rękę. Kiedy wreszcie dał mi złapać oddech zorientowałem się, że stoimy pod wielkim domem. Moim domem. Otworzyłem powoli drzwi wpuszczając go do środka. Blondyn od razu poprowadził mnie do salonu siadając na kanapę i przyciągając mnie do siebie.
- To jest...trudniejsze niż myślisz.
- No to mi to wytłumacz – westchnąłem i położyłem głowę na jego umięśnionej klatce piersiowej.
- Tego wieczoru...kiedy się z tobą umówiliśmy. Uruha napisał do mnie. Był nieswój. Jak najszybciej do niego pojechałem, a wtedy on.. wyznał mi coś – zaczął, a gdy nie dostrzegł reakcji z mojej strony kontynuował. - Powiedział, że.... cię...kocha. - szepnął mi praktycznie na ucho. Moje oczy rozszerzyły się w szoku a w ustach nagle zrobiło się sucho. Nie! Nie! Nie! Nie!! Nie chciałem tego. Chciałem, żeby był moim przyjacielem. Nie chce zmieniać do niego podejścia...ale to będzie trudne.
- To nie ma znaczenia! Czemu mnie olałeś?! Mówiłeś, że mnie kochasz...
- Nie wiem czemu, ale cię kocham. Całym sobą. A gdy teraz cie odzyskałem kocham cię jeszcze bardziej- chciał mnie pocałować ale odepchnąłem go.
- Nie wierzę ci! Gdybyś mnie kochał, nigdy byś mnie nie zostawił. - krzyknąłem mu w twarz. On szybko przytulił mnie do siebie całując w szyję.
- Wybacz mi Taka. Naprawdę przepraszam – zaczął całować moje ramiona
- Idiota.- odwróciłem się – nigdy już nie chce czegoś takiego przeżywać, rozumiesz ? - szepnąłem -A co do Kouyou, nie chce stracić z nim kontaktów. Kocham go, ale jak brata. Jak przyjaciela. Chciałbym go zobaczyć
- Przeniósł się do innej szkoły. - westchnął i pogładził mnie po włosach.
- Jak to się przeniósł? To dlatego nie miał z tobą kontaktu?
- A ty skąd o tym wiesz?
- Dzwoniłem do niego. Był przygnębiony i nie za bardzo miał ochotę rozmawiać. - Westchnąłem bawiąc się swoimi palcami.
- Ni dziwię się. Uruha jest dobrym przyjacielem i nigdy by mi ciebie nie zabrał. Wie jak bardzo cię kocham. Ale nigdy bym nie pomyślał, że posunie się do zmienienia szkoły. - Akira przetarł twarz dłonią

x x x x x x x x x x

Wszystkie te chwilę spędzone z wami...
Będę pamiętać...
Obiecuje.

x x x x x x x x x x

Dwa miesiące minęły strasznie szybko. Brakowało mi tego wariata. Taka kaczka z ciągłym uśmiechem na ustach i optymizmem bijącym na kilometr. Zawsze potrafił poprawić mi humor. Takiego przyjaciela znaleźć trudno. Tak bardzo mi go brakuje.

Siedziałem na biurku słuchając muzyki lecącej z wierzy. Od godziny siedziałem w jednej pozycji przeglądając teksty które kiedyś napisałem. Marzyłem, żeby być wielkim piosenkarzem. Uczyłem się komponować, grać na gitarze i pianinie. Wszystko wtedy było takie proste. Nie myślałem o miłości czy przyjaźni. Nie była mi ona potrzebna. Wszystkie moje piosenki były o samotności, bólu, depresji. Lecz mimo tego można było w nich usłyszeć nutkę szczęścia.

Donośny dzwonek do drzwi wybudził mnie z przemyśleń. Leniwie doczłapałem się do szerokich drzwi i powoli je otworzyłem. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn ze stertą kartek trzymanych w rękach. Odruchowo odsunąłem się, żeby go wpuścić do środka. Musiało być mu ciężko.
- Maya ? Co ty tu robisz? - zaskoczony jego nagłą wizytą usiadłem na szklanym stole.
- Reita poprosił mnie, żebym ci je przyniósł – wskazał na papiery. - Kazał cię przeprosić i powiedzieć, że dziś nie przyjdzie z powodów rodzinnych. Podobno jakieś problemy. -westchnął. Czułem się niezręcznie w jego towarzystwie. Nigdy nie rozmawialiśmy, lecz on wydawał się być miłym chłopakiem. Z jakiegoś powodu nie chciałem być teraz sam. Kiedy stał koło mnie przepełniało mnie uczucie przywiązanie. Czyżbym przed amnezją znał tego chłopaka ?
- Może zjesz coś jak już wpadłeś ? - zaproponowałem z uśmiechem którego od jakiegoś czasu mnie mogłem z siebie wykrzesać.
- Chętnie – cały czas czułem na sobie jego wzrok. Parę razy kątem oka zauważyłem, że chciał coś powiedzieć. Lecz dalej milczał. Przygotowałem standardowe jedzenie. Ryż. Po paru minutach miski stały przed nami na stołach
- Smacznego- Cały stras który miałem jakiś czas temu ulotnił się niezauważalnie a na jego miejsce wpełzła myśl, że muszę go lepiej poznać.
- Przestałeś chodzić do szkoły – Sam nie wiedziałem czy to było pytanie czy stwierdzenie.
- Dalej do niej chodzę. Po prostu męczy mnie przebywanie z ludźmi z klasy. - westchnąłem teatralnie rozkładając ręce. - Dostaje notatki, zaliczam sprawdziany i odpowiedzi. Przede wszystkim dlatego mnie jeszcze nie wywalili.
- Zdajesz sobie sprawę, że jesteś głównym tematem rozmów na przerwach ? Mimo że nikt cię praktycznie w szkole nie widuje, przezwisko „Ruki” znają wszyscy – zaskoczył mnie. Nie myślałem, że jestem, aż tak „popularny”. Może, niektórzy by się z tego cieszyli. Jednak ja nie jestem ani trochę zadowolony. Chciałem być raczej tym którego nikt nie zna. Chciałem unikać zbędnych kontaktów. Szczególnie teraz kiedy moje życie staje na głowie. Podskoczyłem gdy z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Podszedłem do małej szafeczki przy wejściu i odebrałem.
- Witaj Skarbie ~! -Usłyszałem przesłodzony kobiecy głos.
- Mama ? Dawno nie dzwoniłaś – powiedziałem sucho. Cieszyłem się. Bardzo. Ale to nie zmieniało faktu, że razem z Ojcem zostawiła mnie i wyjechała razem z nim za granice.
- Kochanie. Razem z tatą mamy dla ciebie niespodziankę! Właśnie wylądowaliśmy na lotnisku w Tokyo. Za parę godzin będziemy w domu ~! - zapiszczała na tyle głośno, że nawet Maya ją usłyszał.
- … - Miałem co do tego mieszane uczucia. Od jakiegoś czasu tylko takie uczucie gości w moim sercu.

X x x x x x x x x x x

Fałszywe szczęście...
Rozdawane przez samotnych ludzi...

x x x x x x x x x x x

Poprosiłem Yamazaki'ego, żeby został ze mną do przyjazdu moich rodziców. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo potrzebuje ludzkiego towarzystwa.
- Takanori~! - Matka wpadła przez drzwi rzucając mi się na szyję i gubiąc przy tym czerwone wysokie szpilki. - Ale się zmieniłeś. Gdyby nie wzrost, w ogóle bym cię nie poznała – Czy ona zdaje sobie sprawę, że trafiła w mój czuły punkt ? Chyba nie...
Spojrzałem przez jej ramie na ojca. Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Witaj tato – spojrzałem kątem oka na Mayę.
- Mamo, tato, to jest mój przyjaciel. Masahito Yamazaki. Jednak wszyscy mówią na niego Maya... Nawet nauczyciele – ostatnie zdanie mruknąłem do siebie.
Rodzice z uśmiechem powitali mojego przyjaciela. Przyjaciela? Chyba tak. Jednak pomimo wszytko nikt nie jest w stanie zastąpić mi Kouyou.

*

- Maya, jeśli chcesz wpadnij do nas jutro na obiad- piskliwy głos wypełnił pomieszczenie po niezręcznej ciszy.
- Bardzo chętnie - Blondyn ruszył do wyjścia – Do widzenia – rzucił tylko przekraczając próg mojego domu.

Po wyjściu Masahito rodzinka zadała mi parę typowych pytań. Jak tam w szkole. ? Jak się czuje ? Jak sobie radziłem ? Czy mam kogoś ? W tym momencie nie miałem do nich żalu. Cieszyłem się, że są ze mną.
- Jak długo zostajecie ? - spytałem z nadzieją, że odpowiedzą „na zawsze”
- 2 tygodnie – odpowiedział ojciec z miną która miała oznaczać „już postanowione”. Czyli prościej mówiąc : Temat zamknięty.

*

Matka cały ranek przygotowywała siędo obiadu jakby było to coś wyjątkowego. Wydawała się jakaś spięta. Ojciec za to nawet nie wyszedł z pokoju. Zamknął się z samego rana w swoim gabinecie. Usadowiłem się wygodnie na parapecie w swoim pokoju. Od samego rana wymieniałem sms z Akirą.

Do : Rei. <3
„ Moja mama zaprosiła Maye na dzisiejszy obiad.”
Do: Maluszek <3
„Masahito coś wspominał. Był trochę zestresowany. W sumie mu się nie dziwię.”
Do: Rei. <3
„Czemu ? Moja mama to miła kobieta. Ojca pomińmy...”
Do: Maluszek <3
„Mam nadzieje, że kiedyś ich poznam...”
Czy to była aluzja. ? Wiem, że chciał, żebym go im przedstawił, ale ja jeszcze nie chciałem. No bo co im powiem ? „ Mamo tato, to jest mój nowy chłopak Akira Suzuki. Jesteśmy razem od 3 miesięcy i 2 dni. Uhu!”. Pewnie i tak by go zaakceptowali ale...ALE JA JESTEM GŁUPI ~~!
Walnąłem się otwartą ręką w głowę

Do: Rei. <3
„Nie żartuj sobie ze mnie !”

Ja serio jestem idiotą. Przecież moi rodzice, aż za dobrze znają Akirę. Z tego co mi opowiadał to wcześniej byliśmy razem ponad rok i... był moim pierwszym chłopakiem. Moi rodzice bardzo go lubili. Szkoda, że tego nie pamiętam...

Do: Maluszek <3
„Długo ci zajęło rozmyślanie nad tym sms. Czekam już 10 min *śmiech*


Do: Rei. <3
„ Baka! (Głupek )”
Do: Maluszek <3
„Kocham Cię”
Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Odłożyłem telefon na biurko i znowu wyjrzałem przez okno. Zima. Nawet nie zauważyłem kiedy nadeszła.

- Takanori ! Masahito, przyszedł! - trzask drzwi wystarczająco mnie o tym przekonał. Zwlokłem się powolnym krokiem do kuchni. Schodząc ze schodów prawie zabiłem się o własne nogi i przez przypadek wpadłem na Mayę
– Konnichi wa – uśmiechnąłem się do blondyna siadając na swoim miejscu przy stole.
- No to... smacznego – matka postawiła przed wszystkimi talerz z usmażoną rybą a sama usiadła naprzeciwko ojca. Zaczęliśmy jeść. Wszyscy jakoś nagle ucichli. Nawet Maya siedział jakiś zamyślony patrząc na swoje jedzenie. Co się dzieje? Czemu oni się tak zachowują ? Chociaż..... może ja tylko dramatyzuje.
- Taka... muszę ci o czymś powiedzieć – Yamazaki nadal umarcie wpatrywał się w swój talerz. Czemu chciał ze mną rozmawiać przy rodzicach.
- W szkole... to nie było nasze pierwsze spotkanie. Znaliśmy się... długo.... jeszcze jak byliśmy dziećmi – robił specyficzne przerwy myśląc jak ubrać to wszystko w słowa. - Byliśmy nierozłączni.... braciszku – Spojrzał mi w oczy. Bił się sam ze sobą, to było pewne, ale czemu.? Domyślałem się, że go już znam, ale....BRACISZKU?!
- Jaki bracie ? Co ty mówisz ? - odsunąłem się kawałeczek od stołu patrząc odruchowo na rodziców.
- Kochanie – spojrzałem na matke. - Maya... on jest... twoim bratem, starszym braciszkiem - mruknęła uroczo patrząc na nas z czułością.
- Z braku pieniędzy byliśmy zmuszeni oddać go do adopcji. - powiedział twardo, ojciec. - Jednak nie straciliśmy z nim kontaktu.
- Nie zdałem rok. Wpadłem w złe towarzystwo...

Jeden mówił przez drugiego a ja nic nie rozumiałem. Patrzyłem na nich wielkimi oczami. Co to wszystko ma znaczyć do cholery ?! Jaki brat ? Jaka adopcja ?
- Żartujecie sobie ze mnie, prawda? - mruknąłem przerażony. Mama tylko z rezygnacją pokręciła głową
- Chcieliśmy ci powiedzieć wcześniej! - zakrzyknęła po chwili – Ale baliśmy się, że nie zrozumiesz !
- Aha ! Wyjechaliście, żeby uniknąć rozmowy. Chcieliście zataić prawdę ?! Super... - wstałem i ruszyłem do pokoju.
Nie rozpłacz się... Nie przy nich. Mówiłem do siebie w myślach.
- Ruki, czekaj – Maya złapał mnie za rękę
- Nie dotykaj mnie ! - trzasnąłem drzwiami swojego pokoju. Czemu tak zareagowałem ? Bałem się. Przez całe życie byłem okłamywany.! Nienawidzę ich.! Czemu mi nic nie powiedzieli? Przecież ta amnezja nie zmieniła tak dużo! Muszę ochłonąć. Założyłem szybko glany i płaszcz, wybiegając z domu. Zignorowałem krzyki mojej matki i ruszyłem nad staw. Tylko tam byłem w stanie myśleć. Czasem przychodziłem tam z Reitą. Usiadłem na ławeczce patrząc na zachodzące słońce odbijające się od tafli wody. Spojrzałem na zegarek. 16:30. Powoli zaczyna się ściemniać.
- Ruki ? Co ty tutaj robisz ?! - usłyszałem znajomy głos. Szybko otarłem łzy które spływały po moich policzkach. Odwróciłem się i spojrzałem na...

4 komentarze:

  1. Na końcu to Uruś, ne~?
    Chciałabym, żeby na ten obiad przyszedł Akira. Ciekawe, czy nadal by go lubili ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Maya strololował Ruksa xDD...nie żeby bawiła mnie kondycja psychiczna c:

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu reituki, w końcu. ♥ Tak dłuuuugo na nie czekałam~
    URUHA. ASOIJCNUVBEWSIAXZJKUSCX, SPIERDALAJ DO AOI'A. ;_; W przeciwnym razie twoja buźka będzie miała bliskie spotkanie z najgrubszą książką kynologiczną cioci Yume, główka z patelnią, a zawartość spodni z nożyczkami. C:
    A gdzie lizaki? Maya bez lizaków to nie Maya. Nawet blatku nie gryzł. :< A, no tak, przecież jedli obiad~ XD
    Maya brat Ruksa. D: To dopiero troll.

    Nad tym stawem to Uruha, prawda? ._. Kaaczka, bo jak ja ci zaraz dam zaczepiać Maleństwo Reity, to... to... to będzie niemiło. *Yume sadysta*
    Czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń