Autor : Nao
[ cytaty zapożyczone z mangi „Chobits” na potrzeby opowiadania ]
* * *
Samotność. Wszystkim się wydaje, że ludzie samotni muszą być odtrąceni od reszty, mieć specyficzny charakter lub dziwnie się ubierać. A co jeśli ludzie są samotni bo taką wybrali drogę życia?. Bo ludzie zbyt często ranili ich i wyśmiewali na różne sposoby ? Czasem nie koniecznie ludzie muszą być odrzuceni. Czasem po prostu odchodzą z własnej woli. Chcą być sami. Bo nie chcą więcej przeżywać tego bólu psychicznego który zadają mu rówieśnicy.
* * *
To nie jest tak, że jestem smutny. Mamo. Ja jestem szczęśliwy. Ale brak mi powodu do uśmiechu. Dlatego proszę. Pozwól mi dalej być szczęśliwym w swoim własnym świecie. Świecie w którym nie muszę widzieć tych fałszywych twarzy które śmieją się.. śmieją się ze mnie, proszę. Daj mi to szczęście odchodząc i zostawiając mnie samego.
Przekręciłem się na plecy patrząc tępo w sufit. Który to dzień dzisiaj ? Środa ? Niedziela ? A może poniedziałek...? Nie wiem. Od paru tygodni przestało mnie to interesować. I tak nikt mnie nie odwiedza, z nikim się nie spotykam. Wystarczy, że wiem która jest godzina. Wstałem i podszedłem do okna rozsuwając zasłony i patrząc na ten fałszywy świat. Na tych fałszywych ludzi uśmiechających się do siebie.
- Kouyou, proszę wyjdź ! Zjedz coś.. - Moja mama, zdesperowana dobijała się do moich zamkniętych już od paru tygodni drzwi. Depresja. Czy to można to tak nazwać.? Nie jadłem... nie byłem głodny. Chudłem z dnia na dzień. Wiedziałem, że jak nie będę jadł to umrę z głodu, więc wciągnąłem na siebie rozciągnięte dresy i uchyliłem drzwi uśmiechając się do matki i zabierając tackę z jedzeniem.
- Dziękuje – przekręciłem zamek w drzwiach i odstawiłem wszystko na stół. Tradycyjnie włączyłem komputer i zacząłem jeść jedną kanapkę... zaraz potem drugą. Jednak byłem głodny.
- „Czy ja mogę być szczęśliwy ?” - Dostałem wiadomość. Od Hikaru. Chłopaka z którym pisałem już od tygodnia. Nie znam go osobiście. Ale wiem, że mieszka gdzieś w tym mieście. Dość specyficzny chłopiec. Ale jako jedyny mnie rozumie. Moje poglądy i obawy co do tego świata. I co najważniejsze...akceptuje mnie takiego jakim jestem.
- „ „Każdy ma prawo do szczęścia. Musisz tylko znaleźć kogoś tylko swojego”. Kto będzie cię kochał... i akceptował w 100%” - Odpisałem mu wypijając całą gorącą czekoladę i rozpakowując cukierka.
- „ A czy ty mnie akceptujesz ?” - To co podobało mi się w Hikaru to nie tylko jego wygląd, ale charakter przez który nie był akceptowany przez innych. Szczerość która mi imponowała była jego największą zaletą. Szybko przełączyłem go na rozmowę video.
- Zawszę, będę cię akceptował. - powiedziałem do niego gdy tylko uporałem się z uciążliwymi słuchawkami. On tylko wyszczerzył do mnie swoją delikatnej urody buźkę i kiwnął energicznie głową. Jego blond włoski zasłoniły mu oczy.
- Uważasz, że ludzie mądrzy potrafią być szczęśliwi ? Czy oni naprawdę są szczęśliwi Kou ?- Mina blondynka z sekundy na sekundę stawała się smutna i spowita bólem którego nie rozumiałem. - „Wszystko potrafi stać się mądrzejsze niż coś prawdziwego, wszystko potrafi stać się piękniejsze niż coś prawdziwego...” a wiesz dlaczego, Hikaru ?
- Powiedz mi..
- „Bo jest to coś sztucznego”. Szczęście.... prawdziwego szczęścia nie uzyskują ludzie który kłamią lub którzy są zmuszeni kłamać. A my, nie jesteśmy do tego zmuszeni. Dlatego mamy szanse na prawdziwe szczęście.
- Piękne... - wielkie oczy dało się zobaczyć nawet przez słabej jakości kamerkę. Jego oczy się śmiały. Śmiały się do mnie.
- Słucham ?
- Twoje słowa były piękne. Tak... jakby twoje serce do mnie mówiło.
- Bo mówiło. Moje serce zawsze jest otwarte. - westchnąłem cicho opierając się o krzesło.
- Kou...chciałbym cię zobaczyć... - Hikaru oparł głowę na dłoni uparcie patrząc „ na mnie”.
- Przecież mnie widzisz – zachichotałem na tą głupią uwagę. Wiedziałem o co mu chodzi. I on też wiedział, że wiem. Dlatego milczał. Milczał a jego wyraz twarzy wskazywał na to, że bardzo mocno nad czymś myślał. - Dobrze – powiedziałem po chwili zastanowienia.
- Przyjdź do mnie..
- Teraz. ? - byłem lekko przerażony. Niby minął dopiero ponad miesiąc odkąd siedzę zamknięty. Ale pomimo wszystko wyjście było by dla mnie lekkim szokiem.
- Jeśli chcesz... - rozłączył się, a jego twarz zniknęła z monitora mojego laptopa. Chwile później dostałem od niego wiadomość. Tak jak myślałem był to adres. Szybko spojrzałem na mapie miasta gdzie to jest.
- P..przez ten cały czas był tylko dwie ulice dalej. - Szepnąłem do siebie. Nie myśląc dużo Przeszukałem dogłębnie moją szafę. Zdecydowałem się na czarne obcisłe rurki. Szarą bluzkę i na to trochę dłuższy czarny sweterek. Była wiosna i już zaczęło się ocieplać. Przejrzałem się w lustrze. Dawno się tak nie stroiłem. Hmm szkoda... mam tyle fajnych ciuchów. W sumie to wypadałoby odświeżyć garderobę. W łazience przemyłem swoją zmęczoną i lekko zaspaną twarz i nałożyłem delikatny makijaż. Włosy przeczesałem i ułożyłem starannie. Hmmm chyba jestem gotowy. Wyłączyłem komputer i zgarniając po drodze kartę kredytową którą dostałem rok temu, na 16 urodziny od taty i wyszedłem niezauważalnie z domu.
Założyłem kaptur na głowę i mijałem po kolei ludzi. Chciałem jak najszybciej dostać się do mieszkania Hikaru. Chciałem znowu być w tych bezpiecznych czterech ścianach. Tak, gdy jestem zamknięty... czuje się bezpiecznie. Gdy byłem już blisko podbiegłem do odpowiednich drzwi i nacisnąłem dzwonek. Nagle ogarnął mnie strach. Nie wiem przed czym. Przecież tyle razy z nim pisałem. Tyle razy z nim rozmawiałem. No i to on chciał mnie zobaczyć. Moje przemyślenia przerwał dźwięk zamka, a potem ujrzałem malutkiego chłopczyka z blond grzywką wpatrującego się we mnie. Najpierw jego wzrok błądził niepewnie po mojej twarzy.
- Kouyou ! - Nagle rzucił mi się na szyje... Czyżby mnie nie poznał ? - Myślałem, że już nie przyjdziesz – szepnął mi na ucho i praktycznie siłą wciągnął mnie do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- Nie ma nikogo u ciebie ? - razem powędrowaliśmy do kuchni gdzie Hikaru, miał nam zrobić gorącej herbaty.
- yyymm – pokręcił przecząco głową – Mieszkam sam... - usiadł koło mnie na blacie, ale pomimo wszystko był niższy ode mnie. Taki, mały... uroczy i słodki. Aż dziw, że jest w moim wieku. Spojrzałem na niego. Jego oczy znowu się śmiały. To był taki miły widok.
- Masz taki duży dom. Normalnie się do ciebie przeprowadzę. - zachichotałem. Zobaczyłem jak lekko się rumieni po czym zalewa kubki gorącą wodą i podaje mi jeden.
- Nie miał bym nic przeciwko. - wziąłem od niego kubek i upiłem łyk.
- Czyli nie masz nic przeciwko jak dziś zostanę na noc ? - zaśmiałem się widząc jego minę.
- Te..to znaczy... mam bałagan i wgl.. - Blondynek mocno się zarumienił i próbował to schować za kubkiem.
- No weeeeź. Nie każ mi wracać przez to miasto. I tak się bardzo wysiliłem, żeby tutaj przyjść. - spojrzałem na niego błagalnie.
- Noo.. niech będzie... - wywrócił oczami i się uśmiechnął. Chodź ! Pokażę ci coś – złapał mnie za rękę i skierował się w stronę schodów. Doszliśmy na najwyższe piętro. Były tam tylko jedne drzwi. Trochę podniszczone. Wszystko dookoła było spowite kurzem. Dawno tu nikogo nie było...
Za drzwiami znajdował się nagrobek. Oboje podeszliśmy do niego i klęknęliśmy.
- To grób mojej matki. Zmarła gdy się urodziłem. - mruknął Hikaru. Nie odezwałem się. Nie miałem nic do powiedzenia. Rozumiem, że stracił matkę. Ale nic mu jej nie przywróci. Niestety. Ludzie zostają nam zabrani, a my musimy żyć dalej. Taka jest kolei rzeczy.
- Miałem tu kiedyś posprzątać. Ale odkąd mój tata wyjechał pracować, nie mogłem się za to zabrać. - M..możemy stąd wyjść ? Mam uczulenie na kurz. - mruknąłem cicho i wyszedłem z pokoju. Nie lubię takich miejsc. Tak samo jak cmentarzy. Ludzie nie potrzebnie to wszystko rozpamiętują. Znacznie prościej jest gdy się zapomni. ..
Zapadł zmrok.
- Masz piękny dom Hikaru – usiadłem na miękkim dywanie naprzeciwko kominka. Było tak miło. To chyba pierwszy raz kiedy widzę ogień z tak bliska. Jest piękny.
- Dziękuje – usiadł koło mnie tak blisko, że stykaliśmy się ramionami. Wśród ciszy słyszałem bicie jego serca. Przymknąłem oczy.
- Moi rodzice zawsze mówili, że mam żyć sam. Żeby nikt nie sterował moim życiem. Żebym nie dał się zmanipulować. Wiesz... chyba trochę źle ich zrozumiałem. Zamknięcie się... nie było dobrym pomysłem. Przez ten czas zapomniałem jak się rozmawia z ludźmi. Sam nie wiem czy powinienem się ich obawiać czy może im zaufać...
- Ja ci tego nie powiem... ale z
rozmawianiem radzisz sobie całkiem nieźle. - zaśmiał się i lekko
go szturchnąłem.
- Mój tata zawsze ode mnie dużo wymagał. Nie chciałem go zawodzić, ale zawsze coś robiłem źle. Nie sprostałem jego oczekiwaniom za pierwszym razem i za każdym kolejnym. Więc przestałem wychodzić. Wtedy go nie zawodziłem. - Podziwiam go. Stracił tak dużo. Znosił wszystko. Ale nadal jest wstanie się uśmiechać mówiąc o tym. Jest... niesamowity. Przygarnąłem go do siebie ramieniem.
- Pamiętaj, że zawszę mogę ci pomóc. - szepnąłem mu na ucho.
- Uruha... - pierwszy raz mnie tak nazwał. Zawsze go o to prosiłem ale nigdy nie chciał tego zrobić... czemu teraz tak do mnie mówi ? - Masz jakieś marzenie ?
Zastanowiłem się chwilę...
- Nie . Nigdy niczego od nikogo nie oczekiwałem. Żyje z dnia na dzień. Cieszę się gdy spotyka mnie coś dobrego a zapominam o tym co było złe. Takie życie jest proste. Bez planowania. Bez problemów... A ty? Masz marzenie ?
- Mam... - Jego głowa oparła się na moim ramieniu. - Ale jest to marzenie którego nie jestem w stanie spełnić. Mam za mało odwagi. Niby wystarczy tylko po to sięgnąć. Ale strach mnie coraz bardziej od tego odpycha...
- Jeśli cały czas będziesz się bał nigdy nie zrobisz kroku na przód. Ja go zrobiłem. Wyszedłem z domu chodź się bałem. Teraz czas na ciebie... - spojrzałem mu w oczy. Jest nieśmiały na swój sposób lecz zamiast się z tym pogodzić nadal wmawia sobie, że jest inaczej. To jest najgorsze. Jeśli nie zaakceptuje tego jaki jest nie będzie w stanie tego w sobie zmienić. Tego uczyła mnie babcia. Akceptacji samego siebie...
- A jeśli próbując stracę wszystko ?
- W takim razie nie było ci to pisane. - nachyliłem się nad nim chcąc sięgnąć po szklankę które stała na nim, ale przez jego rączki które szybko oplotły mnie wokół szyi, i usta które naparły na moje całkiem zapomniałem o rzeczy którą chciałem zrobić. Całował mnie leniwie co chwila otwierając oczy, żeby na mnie spojrzeć. Byłem całkowicie bierny. W jego oczach które znowu na mnie patrzyły widziałem prośbę. Żebym coś zrobił. Cokolwiek. Przewróciłem go pod siebie podpierając się rękami po obu stronach jego głowy. Ponownie naparłem na jego malinowe usta po chwili wsuwając język między jego wargi.
- I po co tak owijać w bawełnę. Trzeba było powiedzieć, że chcesz mnie przelecieć - wystawiłem mu język i pocałowałem delikatnie w szyję. Jego skóra była gładka i jasna. Mógłbym ją całować godzinami. Chciałem znowu musnąć ustami jego skórę ale natychmiast zostałem odepchnięty.
- Nie, to nie tak ! Ja wcale nie chciałem.... - Na jego policzki wstąpił dość widoczny rumieniec. Zaśmiałem się pod nosem.
- Przecież wiem... żartowałem. Nie denerwuj się tak – przejechałem dłonią po jego policzku.
* * *
„Ktoś tylko mój jest tylko jeden”
* * *
Po jeszcze paru godzinach gadania blondynek dał mi jakieś ciuchy i oboje położyliśmy się do łóżek. Już prawie północ a ja nadal nie mogłem spać. Nienawidzę swojej bezsenności. Wstałem. Moje nogi poniosły mnie do pokoju Hikaru, który znajdował się na drugim końcu korytarza. Nie wysilając się na pukanie, ostrożnie wszedłem do środka i usiadłem na brzegu jego łóżka.
- Kouyou ja nie śpię... - zachichotał cicho gdy chciałem pogłaskać go po włosach.
- P..przepraszam.
- Nie masz za co – odwrócił się w moją stronę. - Też nie możesz spać ? To chodź – pociągnął mnie do siebie i przykrył kołdrą. Poczułem jego ciepły oddech na mojej szyi. Nie kontrolowałem mojego oddechu który nagle przyśpieszył i serca które boleśnie obijało mi się o klatkę piersiową. Oplotłem go ramionami wokół bioder przyciągając bliżej siebie. Jego serce też biło szybciej. Uśmiechnąłem się po nosem. Pierwszy raz mam kogoś tak blisko siebie. To całkiem odległe od tego, co do tej pory czułem.
* * *
Ludzie zapraszani są do snu z którego nie można się obudzić...
* * *
- Kouyou... - Szepnął kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. W momencie kiedy chuchnął na moją skórę poczułem lekkie mrowienie.
- T..tak ? - Nie spałem... w ogóle nie spałem mimo, że było już koło 4 nad ranem. Nie mogłem pozbierać myśli... „ Co między nami jest ?!'' , „Przecież ja nigdy taki nie byłem !” , „ Czy ja go...lubię... ?” . Każda z tych myśli lekko mnie przerażała. Nie chodziło mi o lubienie... jak przyjaciela. Ale coś głębszego... jakby zauroczenie. Tak, zdecydowanie mogłem tak to nazwać. „Może to miłość od pierwszego wejrzenia?”.
- Gdybyś w tym momencie miał wybrać osobę z którą spędził byś resztę życia... kto by to był ?
- Nie poznałem jeszcze ludzi którzy są mi przeznaczeni – Wciągnąłem powietrze gdy jego smukłe paluszki zaczęły sunąć po moim brzuchu.
- Jeśli miałbyś wybrać TERAZ, kto by to był ? - powtórzył pytanie a mnie oblała purpura.
- Ty, Hikaru.
* * * * *
Mam nadzieje, że się podobało. Miałam wszystko wstawić jako jedną część, ale jakoś ostatnio nie mam weny, żeby dokończyć opowiadanie więc no. Macie pierwszą część opowiadania! <3
Liczę na szczere komentarze. ;3
Co do ankiety którą przeprowadziłyśmy z Ryu, wygrał paring : Takemasa x Hiyori ( Kiryu ). Już mamy zaplanowany pomysł na opowiadanie więc jak tylko zgromadzimy większą ilość partów możecie być pewni, że wstawimy ^ ^
A co do Yuki x Kamijio ( Versailles ) Też prawdopodobnie się pojawi.... kiedyś.... jak najdzie mnie wena i pomysł na opowiadanie ^ ^"""
PS: Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ? Lepszy ? Gorszy ?
- Mój tata zawsze ode mnie dużo wymagał. Nie chciałem go zawodzić, ale zawsze coś robiłem źle. Nie sprostałem jego oczekiwaniom za pierwszym razem i za każdym kolejnym. Więc przestałem wychodzić. Wtedy go nie zawodziłem. - Podziwiam go. Stracił tak dużo. Znosił wszystko. Ale nadal jest wstanie się uśmiechać mówiąc o tym. Jest... niesamowity. Przygarnąłem go do siebie ramieniem.
- Pamiętaj, że zawszę mogę ci pomóc. - szepnąłem mu na ucho.
- Uruha... - pierwszy raz mnie tak nazwał. Zawsze go o to prosiłem ale nigdy nie chciał tego zrobić... czemu teraz tak do mnie mówi ? - Masz jakieś marzenie ?
Zastanowiłem się chwilę...
- Nie . Nigdy niczego od nikogo nie oczekiwałem. Żyje z dnia na dzień. Cieszę się gdy spotyka mnie coś dobrego a zapominam o tym co było złe. Takie życie jest proste. Bez planowania. Bez problemów... A ty? Masz marzenie ?
- Mam... - Jego głowa oparła się na moim ramieniu. - Ale jest to marzenie którego nie jestem w stanie spełnić. Mam za mało odwagi. Niby wystarczy tylko po to sięgnąć. Ale strach mnie coraz bardziej od tego odpycha...
- Jeśli cały czas będziesz się bał nigdy nie zrobisz kroku na przód. Ja go zrobiłem. Wyszedłem z domu chodź się bałem. Teraz czas na ciebie... - spojrzałem mu w oczy. Jest nieśmiały na swój sposób lecz zamiast się z tym pogodzić nadal wmawia sobie, że jest inaczej. To jest najgorsze. Jeśli nie zaakceptuje tego jaki jest nie będzie w stanie tego w sobie zmienić. Tego uczyła mnie babcia. Akceptacji samego siebie...
- A jeśli próbując stracę wszystko ?
- W takim razie nie było ci to pisane. - nachyliłem się nad nim chcąc sięgnąć po szklankę które stała na nim, ale przez jego rączki które szybko oplotły mnie wokół szyi, i usta które naparły na moje całkiem zapomniałem o rzeczy którą chciałem zrobić. Całował mnie leniwie co chwila otwierając oczy, żeby na mnie spojrzeć. Byłem całkowicie bierny. W jego oczach które znowu na mnie patrzyły widziałem prośbę. Żebym coś zrobił. Cokolwiek. Przewróciłem go pod siebie podpierając się rękami po obu stronach jego głowy. Ponownie naparłem na jego malinowe usta po chwili wsuwając język między jego wargi.
- I po co tak owijać w bawełnę. Trzeba było powiedzieć, że chcesz mnie przelecieć - wystawiłem mu język i pocałowałem delikatnie w szyję. Jego skóra była gładka i jasna. Mógłbym ją całować godzinami. Chciałem znowu musnąć ustami jego skórę ale natychmiast zostałem odepchnięty.
- Nie, to nie tak ! Ja wcale nie chciałem.... - Na jego policzki wstąpił dość widoczny rumieniec. Zaśmiałem się pod nosem.
- Przecież wiem... żartowałem. Nie denerwuj się tak – przejechałem dłonią po jego policzku.
* * *
„Ktoś tylko mój jest tylko jeden”
* * *
Po jeszcze paru godzinach gadania blondynek dał mi jakieś ciuchy i oboje położyliśmy się do łóżek. Już prawie północ a ja nadal nie mogłem spać. Nienawidzę swojej bezsenności. Wstałem. Moje nogi poniosły mnie do pokoju Hikaru, który znajdował się na drugim końcu korytarza. Nie wysilając się na pukanie, ostrożnie wszedłem do środka i usiadłem na brzegu jego łóżka.
- Kouyou ja nie śpię... - zachichotał cicho gdy chciałem pogłaskać go po włosach.
- P..przepraszam.
- Nie masz za co – odwrócił się w moją stronę. - Też nie możesz spać ? To chodź – pociągnął mnie do siebie i przykrył kołdrą. Poczułem jego ciepły oddech na mojej szyi. Nie kontrolowałem mojego oddechu który nagle przyśpieszył i serca które boleśnie obijało mi się o klatkę piersiową. Oplotłem go ramionami wokół bioder przyciągając bliżej siebie. Jego serce też biło szybciej. Uśmiechnąłem się po nosem. Pierwszy raz mam kogoś tak blisko siebie. To całkiem odległe od tego, co do tej pory czułem.
* * *
Ludzie zapraszani są do snu z którego nie można się obudzić...
* * *
- Kouyou... - Szepnął kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. W momencie kiedy chuchnął na moją skórę poczułem lekkie mrowienie.
- T..tak ? - Nie spałem... w ogóle nie spałem mimo, że było już koło 4 nad ranem. Nie mogłem pozbierać myśli... „ Co między nami jest ?!'' , „Przecież ja nigdy taki nie byłem !” , „ Czy ja go...lubię... ?” . Każda z tych myśli lekko mnie przerażała. Nie chodziło mi o lubienie... jak przyjaciela. Ale coś głębszego... jakby zauroczenie. Tak, zdecydowanie mogłem tak to nazwać. „Może to miłość od pierwszego wejrzenia?”.
- Gdybyś w tym momencie miał wybrać osobę z którą spędził byś resztę życia... kto by to był ?
- Nie poznałem jeszcze ludzi którzy są mi przeznaczeni – Wciągnąłem powietrze gdy jego smukłe paluszki zaczęły sunąć po moim brzuchu.
- Jeśli miałbyś wybrać TERAZ, kto by to był ? - powtórzył pytanie a mnie oblała purpura.
- Ty, Hikaru.
* * * * *
Mam nadzieje, że się podobało. Miałam wszystko wstawić jako jedną część, ale jakoś ostatnio nie mam weny, żeby dokończyć opowiadanie więc no. Macie pierwszą część opowiadania! <3
Liczę na szczere komentarze. ;3
Co do ankiety którą przeprowadziłyśmy z Ryu, wygrał paring : Takemasa x Hiyori ( Kiryu ). Już mamy zaplanowany pomysł na opowiadanie więc jak tylko zgromadzimy większą ilość partów możecie być pewni, że wstawimy ^ ^
A co do Yuki x Kamijio ( Versailles ) Też prawdopodobnie się pojawi.... kiedyś.... jak najdzie mnie wena i pomysł na opowiadanie ^ ^"""
PS: Jak wam się podoba nowy wygląd bloga ? Lepszy ? Gorszy ?
Super, Ekstra, genialne:D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba:*
Nowy wygląd jest ok. Fajne zdjęcie u góry:D
Buziaczki i weny życzę
Opowiadanie jest świetne i nie mogę doczekać się kolejnej części. Pięknie poruszyłaś temat samotności i izolowania się ludzi oraz wspaniale wplotłaś w to wszystko filozoficzne teksty. Wygląd bloga jest świetny
OdpowiedzUsuń