Paring: Aoi x Uruha
Typ: Oneshot
Autor: Ryu
Beta : Nao
Od autorki: W sumie sama nie wiem jak mi to wyszło, ale chyba uważam, że to moje najlepsze opowiadanie. A przynajmniej z tego co napisałam samodzielnie i co jest tu wstawione, ale to oceńcie sami. Zapraszam do czytania <3
Ps. Notka pojawiła się w ramach podziękowań za 10 000 wejść na bloga. Ślicznie dziękujemy >u< <3
Pisane z perspektywy Uruhy
-Yuu proszę.
-Nie
-Proszę.
-Nie.
-Prooooooooooszeeee....
-Nie kurwa!
-Czemu nie?!
-Kouyou spytam cię jeszcze raz. PO KIEGO CHUJA CI JEST POTRZEBNY KOT?!?!
***
miesiąc później- Urodziny Uruhy
*Uruha*
-Wszystkiego najlepszego Kou-chan!-cała czwórka z wielkimi bananami przylepionymi do twarzy stała teraz w moim, tfu, moim i Yuu salonie (nadal nie mogę przywyknąć do myśli, że jesteśmy razem oraz, że razem mieszkamy) drąc się na cały regulator. No przepraszam, ale jeszcze nie ogłuchłem. JESZCZE. Więc mogli by mi się łaskawie nie drzeć do ucha!
-Emm....dzięki?-zapewne z mało inteligentną miną przenosiłem wzrok z jednego na drugiego.-A z jakiej to okazji?-w jednej chwili przestali się cieszyć jak głupi do sera i zaliczyli klasycznego face palm'a.
-Uruha imbecylu, który dzisiaj mamy, co?-Rei jak zawsze był przemiły.
-Któryś Czerwca.....-burknąłem wyjmując z kieszeni spodni telefon i skierowałem wzrok na wyświetlacz. 9 czerwca. O kurwaa! Zapomniałem o swoich urodzinach?!-Ettoo...9 czerwca?
-Brawo Sherlocku.-Ruks popatrzył na mnie rozbawiony, a zaraz potem rozwalił się na kanapie. Prychnąłem urażony na co reszta się zaśmiała, a Aoi podszedł do mnie i objął w pasie.
-Oj Shima-chan ty zawsze taki zalatany chodzisz, że nie patrzysz na daty.-obdarzył mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. I jak tu go nie kochać?
-No bo noo...-piękna odpowiedź. To na pewno wiele wyjaśnia.
-Dobra Uruś nie tłumacz się, bo i tak nic mądrego nie wymyślisz.-Prychnąłem, a reszta znowu zaczęła rżeć. No może i Kai ma racje, ale nie musi od razu tego mówić na głos!
-No dobra koniec. Nasz śliczny ma dzisiaj urodziny to mu nie docinajcie....za bardzo....Au!-Aoi popatrzył na mnie zaskoczony tym nagłym "atakiem". Nawet mój seme jest przeciwko mnie! Świat się na mnie uwziął. W czasie kiedy ja pięknie się nad sobą użalałem, Taka podszedł do mnie i zaciągnął do kuchni w której szczerze rzadko bywałem. Aoi nie pozwala mi tam wchodzić twierdząc, że nawet przy robieniu kanapek robi sobie krzywdę. No to był jednorazowy wypadek! Raz się zaciąłem, a Shiroyama już uważa mnie za nie wiadomo jakiego idiotę jeśli chodzi o robienie żarcia. Chociaż szczerze przyznam, że mi bardzo odpowiada śniadanie do łóżka po ostrym seksie jaki mieliśmy w nocy. Mmm....coś cudownego....URUHA HAMUJ SIĘ TY ZBOKU! Moje myśli zjeżdżają na niebezpieczny tor. Uhh....wdech wydech. Jeszcze mi stanie, a tego bym nie chciał. A wracając do tego co ważne. Maleństwo wepchnęło mnie do kuchni gdzie na podłodze stało sporej wielkości pudło owinięte ozdobnym papierem. Dobra a teraz ja chce wiedzieć co tam jest! Chociaż nie. A jak to podstęp? Może znowu chcą mi wywinąć jakiś durny kawał? No, ale to by było chamskie nawet jak na nich. A może tak naprawdę nie mam dziś urodzin?! Oni chcą mnie w coś wrobić! Tak! To na pewno to!
-Ziemia do Modelki...-Z zamyślenia wyrwał mnie Yuu machający mi ręką przed samą twarzą.
-Emm....sorka.
-Nie myśl tyle, bo Ci się mózg przegrzeje.-wtrącił Rei
-Ja przynajmniej go mam.-fuknąłem na niego i podszedłem do kartonu. Dobra raz kozie śmierć. Nie zwracając uwagi na lampiących się na mnie chłopaków otworzyłem wieczko i...
-KYAAAA~! Kawaii!-słyszałem jaki mieli ze mnie ubaw, ale teraz mam to gdzieś! W pudełeczku siedziało słodkie kociątko. Maleńka czarna kuleczka z białymi plamkami patrzyła na mnie trochę wystraszona, ale jednocześnie zaciekawiona.
-Chciałeś kocisko to ci go sprawiliśmy.-podniósł moje maleństwo w taki sposób, że miauknęło przerażone, a ja natychmiast go od niego zabrałem tuląc do siebie.-Nie lubię pchlarzy, ale skoro ci tak zależy to proszę.....najwyżej kiedyś zrobię gulasz z kota.-dodał ciszej żebym nie mógł usłyszeć, ale ja mam świetny słuch.
-Ani mi się wasz! Nie skrzywdzisz....-popatrzyłem na kociątko które zaraz podniosłem nieco do góry i zajrzałem między tylne łapki.-mojego synka!-znowu go do siebie przytuliłem.-No, ale dziękuje, że się zgodziłeś.-przysunąłem się trochę do mojego kochanego złośnika i zaledwie na chwile złączyłem nasze usta. Pozostała trójka o dziwo milczała. Bardzo podejrzane.
-Tylko go nie uduś.-mruknął Taka chyba od niechcenia, bo obecnie był bardziej zajęty oglądaniem swoimi paznokciami niż zdrowiem mojej kuleczki. Co za ludzie! Zadaje się z jakimiś potworami bez serca! Jeden chce go zjeść, a inni się nim nie interesują! Biedactwo ma tylko mnie. Właśnie, jak go nazwę? Może Aku? Tak! Aku-chan. Idealnie będzie mu pasować. Zobaczysz Aku-chan wychowam cię na mądrego i silnego kotka który będzie miał gdzieś takich idiotów jak oni!......tylko najpierw przestane gadać do siebie. Co z tego, że w myślach? Uhh! Odbija mi.
-To my się zbieramy.-obwieścił Kai i nie czekając, aż odpowiemy ruszyli do wyjścia.
-Trzymaj się Aoi!-krzyknął na odchodne szmaciarz i już po chwili zostałem sam z Aku i Aoi'm
***
Godzinę później - Sklep zoologiczny-Patrz jakie śliczne!-podleciałem do ubranek dla kotków.-Aku-chan chcesz takie posłanko?-popatrzyłem na czarnulka który już wcale się nie bał. Odważny malec, jestem z niego dumny.-Aoi! Kupujemy ten.-pokazałem na sporej wielkości kolec w kolorze szaro-czarno-białym. Śliczny jest.
-Uruś skarbie? Chcesz żebyśmy zbankrutowali?-jęknął załamany taszcząc w moją stronę rzeczy które już wybraliśmy (dokładniej, które wybrałem ja i Aku ) wśród nich były między innymi zabawki, miseczki, odpowiednie karmy, obróżki, smycz, szelki, kuweta, żwirek i parę innych niezmiernie potrzebne rzeczy.
-Przesadzasz. Mało nie zarabiamy, poza tym skąpisz takiemu słodziakowi?-podsunąłem mu kotka przed nos.
-Kou ty nie bierz mnie na litość, mnie tak jak ciebie nie jarają takie pchlarze.-odsunął się od Aku, który chciał położyć mu łapkę na policzku.
-Jesteś bez serca.-obruszyłem się i szybko poszedłem w głąb sklepu. Mówiłem już że Yuu płaci? O tak. Już czas go spłukać.
****
-A tu będzie twoje łóżeczko.-posadziłem Aku na jego posłaniu w pokoju gościnnym. Coś czuje że Aoi się obraził po tym jak zobaczył cenę tych wszystkich rzeczy. No ale to wszystko było takie śliczne że po prostu nie mogłem tego zostawić! Teraz pewnie siedzi sobie w salonie na kanapie obrażony na mnie i oglądając jakieś bzdety. Uhh...dobra pójdę go przeprosić.-Siedź tu.-popatrzyłem na zwiniętą już maleńką kuleczkę na za dużym kojcu. Oooo...jakie to słodkie. I jak tu go nie kochać? Szybko wyszedłem z pokoju i poleciałem do salonu. Tak jak myślałem, Shiroyama siedział z obrażoną miną wgapiając się w jakiś teleturniej na który chyba i tak nie zwracał uwagi. On woli tu siedzieć zamiast iść do mnie? O nie, tak nie ma. Stanąłem tuż przed nim z założonymi rękami, ale nawet się nie poruszył.
-Yuu?
-....
-Kochanie noo.
-....
Wydąłem wargi pokazując tym moje niezadowolenie. To czas na bardziej radykalne metody. Usiadł mu na kolana okrakiem, a ręce zarzuciłem na ramiona. Nie sprzeciwiał się, ale też nie zareagował jakoś pozytywnie.
-Chyba nie będziesz się na mnie gniewał, cio?-wyszeptam mu do ucha zmysłowym głosem po czym je podgryzłem.-Twoje kochanie potrzebuje uwagi.-otarłem się o niego, a na reakcje z jego strony nie trzeba było długo czekać. Tak jak zawsze za takie droczenie się z nim dostałem klapsa.
-A co moje kochanie powie na trochę sadyzmu w ramach kary?-uśmiechnął się chytrze i nie czekając na moją zgodę ponownie mnie klepnął tylko tym razem mocniej.
-Mmm...jestem bardzo za.-zagryzłem dolną wargę.-Ukarz mnie.-No tak. Ja i ta moja masochistyczna natura. Ale co ja na nią poradzę, noo?
-Nie musisz mnie przekonywać.-po tych słowach przyciągnął mnie za koszulkę do pocałunku. Robił wszystko tak jak lubię czyli nie cackał się po prostu niemal na chama wepchnął mi język do ust, a w tym samym czasie ręce włożył pod moją bluzkę. Lubiłem brutalność z jego strony. Wydawał mi się wtedy zawsze taki władczy. Co ja gadam? On się nie wydaje władczy, on taki po prostu jest, ale jest również opiekuńczy i kochany.
-Ahmm.-jęknąłem mu w usta kiedy potarł moje sutki. Przestał na chwile maltretować moje zaczerwienione usta, przeniósł się na szyje. Odchyliłem posłusznie głowę, ale nie chcąc pozostać biernym zająłem się masowaniem jego krocze przez materiał spodni. Już chciałem mu je rozpiąć kiedy usłyszałem ciche miauknięcie. Na początku wydawało mi się, że się przesłyszałem, ale kiedy usłyszałem je ponownie szybko wstałem z kolan zdezorientowanego Yuu i zacząłem szukać źródła hałasu. Zlokalizowałem je po chwili przez co serce automatycznie mi przyspieszyło. Na kuchennym stole chodził sobie MÓJ MALUTKI SKARB. W błyskawicznym tempie poleciałem do kuchni mało nie zabijając się o własne nogi. Szybko wziąłem go na ręce i przytuliłem do siebie na co uroczo miauknął. On jest taki uroczy i malutki...no właśnie jest malutki więc jakim cudem się tu dostał?!
***
*Niecałe 2 tygodnie później*
-Oj Yuu-chan nie obrażaj się...-chodziłem za Aoim już od prawie godziny i niemal błagałem go o wybaczenie.-Nie! Wypieprz wreszcie tego pchlarza!-wydarł się na mnie. W jego oczach ujrzałem iskierki wściekłości których nawet nie próbował ukryć.
-Przecież wierz, że tego nie zrobię.-patrzyłem na niego już ze łzami w oczach. On jak zawsze przesadzał tylko teraz jest taka różnica, że teraz był naprawdę wściekły.-Przecież nic złego nie zrobił.
-NIC?! Ostrzył sobie pazury na MOJEJ gitarze!-Uderzył pięścią w blat stołu. W tym momencie naprawdę się go wystraszyłem, on nigdy na mnie nie krzyczał, nie zachowywał się tak. Zawsze czułem się przy nim taki bezpieczny, a teraz miałem ochotę stąd po prostu uciec. Uciec jak najdalej od niego.
-Nie krzycz...-szepnąłem już nie hamując cisnących mi się do oczu łez.-Jeśli ci tak zależy to...to kupie ci...n-nową gitarę...-mówiłem co chwila pochlipując i ocierając łzy.-Tylko...tylko nie krzycz...p-proszę.-ukryłem twarz w dłoniach.
-Kou...-szepnął chyba trochę zszokowany moim zachowaniem, a już po chwili czułem jak mnie przytula. Bez chwili zastanowienia wtuliłem się w niego jednocześnie próbując się uspokoić, a on szeptał mi słowa przeprosin. Oczywiście mu to wybaczyłem. Jak mógł bym się na niego gniewać?
*****
-Uruś, co chcesz na śniadanie?-brunet spojrzał na mnie.-Weź zabierz to...to coś.-wskazał na Aku-chana siedzącego na moich kolanach.
-Przecież on jest grzeczniutki.-pokazałem palcem na te jego uroczą mordkę.
-Tylko dla ciebie.-mruknął niemal niesłyszalnie, ale na jego nieszczęście ja mam doskonały słuch.
-Przesadzasz. Po za tym jest malutki, nauczy się wszystkiego...
-Na przykład jak mnie zabić?! No Kouyou ja mówię całkiem poważnie! On mnie nie znosi i pewnie najchętniej by się mnie pozbył!
-Jakiś przykład?
-Podrapał moją gitarę.
-Musiał przecież o coś je naostrzyć.
-I akurat wypadło na MOJĄ gitarę?-uniósł jedną brew.-Czemu nie podrapał twojej? Albo chociaż kanapę lub łóżko które są wspólne.
-Przypadek.
-Obsikał mi bluzkę!
-Jego kuwetka akurat była myta.
-I akurat wypadło na MOJĄ bluzkę?
-Bo zostawiłeś ją na podłodze.
-Tam była tylko jedna moja a z 20 twoich. Ja ci mówię z tym pchlarzem jest coś nie tak! Niedługo mnie zaatakuje jak będę spać!
-Ehh...już Ci mówiłem, że przesadzasz. On by cię nie skrzywdził umyślnie. To tylko mały kociaczek...
-Tak? To jak wyjaśnisz to, że odkąd TO tutaj jest ani razu ze sobą nie spaliśmy? Zawsze kiedy dochodzi do czegoś więcej wchodzi robi wszystko, żebym się tylko do ciebie nie zbliżył! Ja się mogę zgodzić nawet na innego kota, ale nie na takiego....takiego potwora w kociej skórze.
-Nie!-pisnąłem tuląc malca do siebie tak jakbym się bał, że zostanie mi odebrany właśnie teraz.-On jest jedyny i mój, nie oddam go nikomu!
-No Kouyou, proszę. Ty serio nie widzisz, że z nim jest coś nie tak?-kotek na jego słowa syknął, a ja nieco tym wystraszony przestałem go tak mocno tulić. Szybko zeskoczył ze mnie i znalazł się na stole gdzie stał...rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
-Mój ulubiony kubek!-Aoi patrzył załamany na swój kubek, a raczej to co z niego zostało oraz na rozlaną kawę.-Tyyy...-wskazał palcem na Aku.-NIE ŻYJESZ SIERŚCIUCHU!!-szybko zabrałem ze stołu winowajce tego zamieszania i zacząłem zwiewać.
*****
Yuu po tym zajściu był na mnie obrażony przez kolejne 3 dni mimo tego, że chodziłem za nim jak cień i przepraszałem. Teraz niestety nie mogłem tego robić, bo jak tylko się obudziłem jego już nie było. Nie miałem pojęcia gdzie poszedł więc po prostu przygotowałem sobie i Aku śniadanie.
Jakoś koło godziny 15 usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, ale nawet się tym nie zainteresowałem tylko dalej grałem na na PSP. Nie wiem po jakim czasie mnie to znudziło, ale chciałem pójść jeszcze raz pogadać z Aoi"m. Musimy się wreszcie pogodzić, bo tak nie może być. Znalazłem go w sypialni, siedział spokojnie na łóżko z jakimś dziwnym uśmiechem.
-Gdzie Aku?-od kiedy pojawił się mój koteczek on nie był taki zadowolony, więc ten uśmiech nie wróżył mi niczego dobrego. Chłopak nic nie mówiąc wskazał w róg pokoju gdzie natychmiast pokierował się mój wzrok. W sporej wielkości klatce znajdował się Aki-chan chodzący niespokojnie to w jedną to w drugą stronę.
-Yuu wyciągnij go, on się boji.-chciałem podejść do klatki, ale w momencie kiedy przechodziłem koło łóżka Shiroyama złapał mnie w pasie i przewrócił na łóżko pod siebie.
-Yuu! Puść!-szarpałem się z nim chwile, ale na moje nieszczęście on od zawsze był silniejszy. Usiadł mi na biodrach i zajął się całowaniem mojej klatki piersiowej z której nie wiem nawet kiedy znikła koszulka.-Shiro....-zatkał mi usta swoim wargami przez co nie miałem już ochoty protestować. Zignorowałem nawet Aku który co chwila prychał chyba niezadowolony, ale kogo teraz to obchodzi kiedy jest się w łóżku z kimś tak niewyżytym. Znęcał się nade mną nie wiadomo ile, ale mimo to i tak było fajnie, tylko wole nie myśleć o tym że jutro nawet z łóżka nie wstanę. Oj tak. Takie to życie ma masochista ze swoim napalonym seme.
To byol suuuuuper!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nieznosny kot no!!!!!!!!! A Urus byl w niego tak zapatrzony, niewierze jesstem po stronie Aoia!!!!
OdpowiedzUsuń~Mayumi
Hahahaha Genialne to było :D
OdpowiedzUsuńTak mi żal Aoi'a...
OdpowiedzUsuńNienawidzę kotów i podzielam jego zdanie xD