„Przysunąłem się do niego
odrobinę łącząc na chwile nasze usta..”
x x x x x x x x x x x
Bo przecież zawsze jest ta druga droga...
x x x x x x x x x x x
Po tym incydencie straciliśmy kontakt. Nie wiem czemu. Chyba po prostu bałem się odezwać. Sam siebie nie rozumiem. Przecież mi na nim zależy...
Minął już tydzień może dwa. Kiedy nie miałem go obok siebie każdy dzień zlewał się ze sobą. Siedziałem na parapecie w szkole wpatrując się w liście drzew poruszane przez zwinny wiatr. Jesień to piękna pora roku jednak nie jest moją ulubioną. Najbardziej kocham wiosnę. Kiedy wszystko budzi się z powrotem do życia, zupełnie tak jakby dostało drugą szansę.
- Cholera ! Akira ! Czemu ci na nim, aż tak zależy ?! - Usłyszałem Uruhę, który kawałek dalej stał na palcach, dość zirytowany i patrzył w oczy Recie.
- Bo mi zalee... - zaciął się gdy tylko uchwycił moje spojrzenie. Patrzyliśmy tak na siebie przez jakiś czas doszukując się tęsknoty w swoich oczach. Pomachałem do nich lekko. Jak na zawołanie spojrzeli na siebie i podeszli do mnie powoli.
- Hej Ruki, jaką masz teraz lekcje ?- Dobry Kouyou. On tak jak ja nie lubił tej niezręcznej ciszy i na siłę próbował się jej pozbyć.
- Nie wiem – mruknąłem – Nie idę na resztę lekcji. Głowa mnie boli... – przyłożyłem sobie chłodną rękę do czoła. - Za dużo myślenia o pewnej osobie – spojrzałem znacząco na Akirę. Lecz on, niczym nie zrażony uśmiechnął się słodko.
- Może odprowadzić cię do domu ? - W jego głosie słyszałem troskę. Kiwnąłem głową i zeskoczyłem z parapetu chwiejąc się lekko. Dopiero teraz odczułem skutki wielu nieprzespanych nocy.
Szliśmy w stronę mojego domu. Cisza otulała mnie swoimi kolcami wbijając się to i raz w bolącą głowę. Dotarcie do domu uratowało mnie, otworzyłem powoli drzwi wpuszczając Suzuki'ego do środka.
-Chcesz się czegoś napić ? - Spytałem z grzeczności. Pokręcił przecząco głową.
- Takanori, są twoi rodzice ? - Usiadł na kanapie w salonie klepiąc miejsce koło siebie.
- Nie ma – usiadłem koło niego – Czemu się nie odzywałeś ? - nachyliłem się do przodu próbując złapać jego spojrzenie.
- Nie wiem... może bałem się, że po tym co zrobiłem, będziesz zły ? - westchnął i spojrzał na swoje palce.
- Zaskoczyłeś mnie tym... ale nie byłem zły. - mruknąłem.
- Ruki, chciałem cię o coś zapytać - Widać było, że się denerwuje. Sam się spiąłem. Ten stres spowodowany niewiedzą może człowieka wykończyć.
- Czy coś się stało.. dwa lata temu ? - spojrzał na mnie uważnie.
- Umm.. no tak. Przeprowadziłem się. No i... miałem wtedy wypadek. Potrącił mnie samochód. Byłem przez jakiś czas w śpiączce, a gdy się obudziłem, nie pamiętałem praktycznie nic. Znałem tylko swoich rodziców i swoje imię. Całe moje wspomnienia przepadły.
Reita kiwnął głową i sięgnął do tylnej kieszeni swoich jeansów wyjmując z niego portfel. Otworzył go i pokazał mi zdjęcie które było w środku. Wyrwałem mu portfel z przerażeniem patrząc się za zdjęcie. Serce przyśpieszyło mi jak nigdy dotąd gdy zobaczyłem moją twarz na fotografii. Za to prawie stanęło gdy zerknąłem na blondyna który całował mnie w policzek. Wyglądałem na... szczęśliwego. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Nagle na swoim ciele poczułem ciężar więc położyłem się na kanapie patrząc w te ciemne oczy.
- Taka... wreszcie cię odnalazłem. Nie pozwolę ci teraz odejść – pstryknął mnie w czoło i przytulił mocno do siebie. Czemu on mi to robi ? To wszytko mnie przerasta. W mojej głowie jest straszny bałagan. Nie potrafię tak szybko sobie tego poukładać.
- Reita... - Pogłaskałem go czule po policzku – Nie pamiętam co się stało 2 lata temu, co się między nami wydarzyło, ale wiem jedno. Kocham Cię... nawet amnezja nie zmieni tego – mruknąłem cicho.
Posadził mnie sobie na kolanach wpatrując we mnie jak w obrazek.
- Ejj... a masz więcej takich zdjęć ? - objąłem ramionami jego szyję.
- Mam... - Jego ciepły oddech owiewał moje ucho wywołując dreszcze.
- Chciałbym je zobaczyć...
- Mmmm a co będę miał w zamian ?- Przejechał dłonią po moim udzie oraz pośladkach. Co on chce zrobić ? Ja nie chce. Boje się. Momentalnie się od niego odsunąłem spadając na zimną podłogę. Łapczywie próbowałem złapać powietrze i uspokoić oddech. Spojrzałem na niego przerażony i wybiegłem do kuchni. Co ja robie ? Przecież nic nie zrobił. Nic nie powiedział. Kocha mnie. Nie skrzywdził by mnie. Prawda ? A jeśli tak ? Chce związku z miłości. Z uczuciami. Żeby było mi... nam przyjemnie w sowim towarzystwie...
Usłyszałem jak wchodzi do kuchni.
- Reita.. ja przepraszam. Ja nie mogę. To dla mnie za szybko. - Mówiłem szybko połykając końcówki wyrazów. Oparłem się dłońmi o blat utrzymując równowagę. Dawno nie byłem z kimś tak blisko. Może dlatego tak reaguje ?
x x x x x x x x x x x
Bo przecież zawsze jest ta druga droga...
x x x x x x x x x x x
Po tym incydencie straciliśmy kontakt. Nie wiem czemu. Chyba po prostu bałem się odezwać. Sam siebie nie rozumiem. Przecież mi na nim zależy...
Minął już tydzień może dwa. Kiedy nie miałem go obok siebie każdy dzień zlewał się ze sobą. Siedziałem na parapecie w szkole wpatrując się w liście drzew poruszane przez zwinny wiatr. Jesień to piękna pora roku jednak nie jest moją ulubioną. Najbardziej kocham wiosnę. Kiedy wszystko budzi się z powrotem do życia, zupełnie tak jakby dostało drugą szansę.
- Cholera ! Akira ! Czemu ci na nim, aż tak zależy ?! - Usłyszałem Uruhę, który kawałek dalej stał na palcach, dość zirytowany i patrzył w oczy Recie.
- Bo mi zalee... - zaciął się gdy tylko uchwycił moje spojrzenie. Patrzyliśmy tak na siebie przez jakiś czas doszukując się tęsknoty w swoich oczach. Pomachałem do nich lekko. Jak na zawołanie spojrzeli na siebie i podeszli do mnie powoli.
- Hej Ruki, jaką masz teraz lekcje ?- Dobry Kouyou. On tak jak ja nie lubił tej niezręcznej ciszy i na siłę próbował się jej pozbyć.
- Nie wiem – mruknąłem – Nie idę na resztę lekcji. Głowa mnie boli... – przyłożyłem sobie chłodną rękę do czoła. - Za dużo myślenia o pewnej osobie – spojrzałem znacząco na Akirę. Lecz on, niczym nie zrażony uśmiechnął się słodko.
- Może odprowadzić cię do domu ? - W jego głosie słyszałem troskę. Kiwnąłem głową i zeskoczyłem z parapetu chwiejąc się lekko. Dopiero teraz odczułem skutki wielu nieprzespanych nocy.
Szliśmy w stronę mojego domu. Cisza otulała mnie swoimi kolcami wbijając się to i raz w bolącą głowę. Dotarcie do domu uratowało mnie, otworzyłem powoli drzwi wpuszczając Suzuki'ego do środka.
-Chcesz się czegoś napić ? - Spytałem z grzeczności. Pokręcił przecząco głową.
- Takanori, są twoi rodzice ? - Usiadł na kanapie w salonie klepiąc miejsce koło siebie.
- Nie ma – usiadłem koło niego – Czemu się nie odzywałeś ? - nachyliłem się do przodu próbując złapać jego spojrzenie.
- Nie wiem... może bałem się, że po tym co zrobiłem, będziesz zły ? - westchnął i spojrzał na swoje palce.
- Zaskoczyłeś mnie tym... ale nie byłem zły. - mruknąłem.
- Ruki, chciałem cię o coś zapytać - Widać było, że się denerwuje. Sam się spiąłem. Ten stres spowodowany niewiedzą może człowieka wykończyć.
- Czy coś się stało.. dwa lata temu ? - spojrzał na mnie uważnie.
- Umm.. no tak. Przeprowadziłem się. No i... miałem wtedy wypadek. Potrącił mnie samochód. Byłem przez jakiś czas w śpiączce, a gdy się obudziłem, nie pamiętałem praktycznie nic. Znałem tylko swoich rodziców i swoje imię. Całe moje wspomnienia przepadły.
Reita kiwnął głową i sięgnął do tylnej kieszeni swoich jeansów wyjmując z niego portfel. Otworzył go i pokazał mi zdjęcie które było w środku. Wyrwałem mu portfel z przerażeniem patrząc się za zdjęcie. Serce przyśpieszyło mi jak nigdy dotąd gdy zobaczyłem moją twarz na fotografii. Za to prawie stanęło gdy zerknąłem na blondyna który całował mnie w policzek. Wyglądałem na... szczęśliwego. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Nagle na swoim ciele poczułem ciężar więc położyłem się na kanapie patrząc w te ciemne oczy.
- Taka... wreszcie cię odnalazłem. Nie pozwolę ci teraz odejść – pstryknął mnie w czoło i przytulił mocno do siebie. Czemu on mi to robi ? To wszytko mnie przerasta. W mojej głowie jest straszny bałagan. Nie potrafię tak szybko sobie tego poukładać.
- Reita... - Pogłaskałem go czule po policzku – Nie pamiętam co się stało 2 lata temu, co się między nami wydarzyło, ale wiem jedno. Kocham Cię... nawet amnezja nie zmieni tego – mruknąłem cicho.
Posadził mnie sobie na kolanach wpatrując we mnie jak w obrazek.
- Ejj... a masz więcej takich zdjęć ? - objąłem ramionami jego szyję.
- Mam... - Jego ciepły oddech owiewał moje ucho wywołując dreszcze.
- Chciałbym je zobaczyć...
- Mmmm a co będę miał w zamian ?- Przejechał dłonią po moim udzie oraz pośladkach. Co on chce zrobić ? Ja nie chce. Boje się. Momentalnie się od niego odsunąłem spadając na zimną podłogę. Łapczywie próbowałem złapać powietrze i uspokoić oddech. Spojrzałem na niego przerażony i wybiegłem do kuchni. Co ja robie ? Przecież nic nie zrobił. Nic nie powiedział. Kocha mnie. Nie skrzywdził by mnie. Prawda ? A jeśli tak ? Chce związku z miłości. Z uczuciami. Żeby było mi... nam przyjemnie w sowim towarzystwie...
Usłyszałem jak wchodzi do kuchni.
- Reita.. ja przepraszam. Ja nie mogę. To dla mnie za szybko. - Mówiłem szybko połykając końcówki wyrazów. Oparłem się dłońmi o blat utrzymując równowagę. Dawno nie byłem z kimś tak blisko. Może dlatego tak reaguje ?
X x x
x x x x x x x
Miłość, która nie pamięta swojej przeszłości.
Miłość, która nie pamięta swojej przeszłości.
Miłość, która zdarza się tylko
raz.
Miłość, która wie czego chce.
Osoby, które nie potrafią tego
wyrazić.
X x x x x x x x x x
- Ruki, wybacz. Ja
nie chciałem nic zrobić. Naprawdę
- Nic się nie
stało – odwróciłem się do niego przodem patrząc mu prosto w
oczy. - Ja się chyba po prostu boje. - mruknąłem cicho drapiąc
się w tył głowy.
- Nie zrobił bym niczego żeby cię skrzywdzić.
- Nie zrobił bym niczego żeby cię skrzywdzić.
- Wiem
Następnego dnia
nie poszedłem do szkoły. Musiałem sobie wszystko poukładać. Dużo
się wczoraj wydarzyło. Jestem w lekkim szoku.
Dostałem już chyba 10 sms od Reity z pytaniem co się ze mną dzieje. Nie odpisałem na żadnego. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic puszczając zimną wodę.
Ech. Czy on nie kłamał ? Miał te zdjęcia. To nie mogło być oszustwo.
Dostałem już chyba 10 sms od Reity z pytaniem co się ze mną dzieje. Nie odpisałem na żadnego. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic puszczając zimną wodę.
Ech. Czy on nie kłamał ? Miał te zdjęcia. To nie mogło być oszustwo.
Gdy wyszedłem nie
trudziłem się nawet, żeby założyć jakiekolwiek odzienie.
Położyłem się na łóżku patrząc na wyświetlacz telefonu.
„ Jak się nie odezwiesz to do ciebie przyjdę”
Także nie odpisałem. Potrzebowałem spokoju. Ciszył. Nie chciałem, żeby przychodził. Mogłem odpisać. No bo co to takiego. Ale jak odpiszę, to zakłócę swój spokój. Z drugiej strony jak przyjdzie to kompletnie moja cisza pójdzie się... no.
Chwilę później dostałem wiadomość od Kouyou:
„Taka, martwimy się. Reita dostaje szału. Odpisz.”
Wyłączyłem telefon i rzuciłem go gdzieś w kąt.
- Nawet jednego dnia spokoju... - zamknąłem oczy. Wpatrywałem się w tą ciemność która powoli pochłaniała mój umysł i moje ciało, aż w końcu zasnąłem.
„ Jak się nie odezwiesz to do ciebie przyjdę”
Także nie odpisałem. Potrzebowałem spokoju. Ciszył. Nie chciałem, żeby przychodził. Mogłem odpisać. No bo co to takiego. Ale jak odpiszę, to zakłócę swój spokój. Z drugiej strony jak przyjdzie to kompletnie moja cisza pójdzie się... no.
Chwilę później dostałem wiadomość od Kouyou:
„Taka, martwimy się. Reita dostaje szału. Odpisz.”
Wyłączyłem telefon i rzuciłem go gdzieś w kąt.
- Nawet jednego dnia spokoju... - zamknąłem oczy. Wpatrywałem się w tą ciemność która powoli pochłaniała mój umysł i moje ciało, aż w końcu zasnąłem.
* Reita *
Wysłałem mu już chyba z 50 sms. Martwiłem się. A co jak już nie będzie chciał mnie widzieć ? Dopiero co go odnalazłem nie chce go teraz stracić. Nie pozwolę mu uciec ode mnie.
Wysłałem mu już chyba z 50 sms. Martwiłem się. A co jak już nie będzie chciał mnie widzieć ? Dopiero co go odnalazłem nie chce go teraz stracić. Nie pozwolę mu uciec ode mnie.
W końcu moja
cierpliwość dobiegła końca. Dzwonie do niego. … … … … ….
Kurwa mać. !
Taka włącz ten pierdolony telefon. !
- Kou! Usprawiedliwisz mnie jakoś ? Jadę do tego idioty. - Za plecami usłyszałem tylko głośny śmiech Uruhy.
Wysiadłem z autobusu i podążyłem do jego domu. Nawet nie wysiliłem się, żeby zapukać. Gdy zdjąłem zbędne ubranie skierowałem się do jego pokoju. Otworzyłem drzwi i już miałem zacząć na niego krzyczeć ale ostatecznie urzeczony widokiem jego nagich pośladków oparłem się o framugę drzwi zakładając ręce na piersi. Po chwili takiego przyglądania usiadłem na krawędzi jego łóżka.
* Ruki *
Poczułem zimne palce które przejechały po moich plecach na trochę zatrzymując się na pośladkach by wreszcie zjechać na uda. Jakby masaż. Chciałem, żeby to trwało wiecznie. Jednak poczułem w sercu niepokój. Uchyliłem lekko powieki i spojrzałem na Suzuki'ego. No tak, jakoś nie specjalnie zdziwił mnie jego widok. Chwileczkę. On jest w moim pokoju... a ja jestem...
- AAAAAAAA !! ! Zboczeniec ! - szybko zakryłem się kołdrą.
- Możliwe – nachylił się nade mną i pocałował krótko.
- Nie dacie mi nawet dnia spokoju – Spojrzałem na niego z wyrzutem. Siedziałem na swoim łóżku już kompletnie ubrany tuląc się do swojego miśka wielkości XXL którego dostałem od rodziców.
- Mogłeś odpisać – westchnął zrezygnowany leżąc i wpatrując się w sufit. - Wystraszyłeś mnie. Bałem się, że nie zostawisz.
Zaśmiałem się i nachyliłem nad jego twarzą.
Taka włącz ten pierdolony telefon. !
- Kou! Usprawiedliwisz mnie jakoś ? Jadę do tego idioty. - Za plecami usłyszałem tylko głośny śmiech Uruhy.
Wysiadłem z autobusu i podążyłem do jego domu. Nawet nie wysiliłem się, żeby zapukać. Gdy zdjąłem zbędne ubranie skierowałem się do jego pokoju. Otworzyłem drzwi i już miałem zacząć na niego krzyczeć ale ostatecznie urzeczony widokiem jego nagich pośladków oparłem się o framugę drzwi zakładając ręce na piersi. Po chwili takiego przyglądania usiadłem na krawędzi jego łóżka.
* Ruki *
Poczułem zimne palce które przejechały po moich plecach na trochę zatrzymując się na pośladkach by wreszcie zjechać na uda. Jakby masaż. Chciałem, żeby to trwało wiecznie. Jednak poczułem w sercu niepokój. Uchyliłem lekko powieki i spojrzałem na Suzuki'ego. No tak, jakoś nie specjalnie zdziwił mnie jego widok. Chwileczkę. On jest w moim pokoju... a ja jestem...
- AAAAAAAA !! ! Zboczeniec ! - szybko zakryłem się kołdrą.
- Możliwe – nachylił się nade mną i pocałował krótko.
- Nie dacie mi nawet dnia spokoju – Spojrzałem na niego z wyrzutem. Siedziałem na swoim łóżku już kompletnie ubrany tuląc się do swojego miśka wielkości XXL którego dostałem od rodziców.
- Mogłeś odpisać – westchnął zrezygnowany leżąc i wpatrując się w sufit. - Wystraszyłeś mnie. Bałem się, że nie zostawisz.
Zaśmiałem się i nachyliłem nad jego twarzą.
- Już to mówiłem.
Kocham cię. Teraz cie nie zostawię. Nie chce. - Mówiłem cicho,
jakby w domu był ktoś jeszcze oprócz nas. Nie pozwolę mu odejść.
Czuje do niego przywiązanie.
- Ej Rukuś, pamiętam, że przed wypadkiem miałeś pamiętnik. Może... masz go gdzieś tu jeszcze ? - Przejechałem dłonią po jego klatce piersiowej. Zastanowiłem się.
- Teoretycznie powinienem mieć wszystkie rzeczy z tamtych lat. Ale wiesz jak to jest. Przy przeprowadzkach wiele rzeczy się gubi.
X x x x x x x x x x
Biała kartka papieru nazwana twoimi wspomnieniami
x x x x x x x x x x
Wiele dni poszukiwań i nic. Pamiętnik zaginął . Taka mała rzecz, a jakby mi pomogła w poukładaniu sobie tego wszystkiego. Chociaż z drugiej strony czy to coś wgl zmieni ? Jestem szczęśliwy. Mam Akirę. Mam przyjaciela – Kouyou.
Szkołę o której marzyłem. Jedyne czego mi brakuje to rodziny. Nie mówię tu o jakiejś kochającej się rodzinie i małymi bahorkami popierdalającymi po podłodze. Tylko o jakiejkolwiek rodzinie. Która będzie mnie wspierała gdy nie będę miał nikogo. Niestety. Porzucili mnie. Może nie dosłownie. Jak to się oni tłumaczyli : „Wjeżdżamy zarabiać, żebyś miał z czego żyć.”.
Może i prawda ale i tak to głupie zostawiać nieletniego samego w domu. Co jakiś czas przysyłali mi pieniądze i jakieś prezent jako rekompensata. Większość nastolatków w moim wieku by mi zazdrościła. No bo wolna chata to dobra okazja do imprezowania.
Następnego dnia także nie ruszyłem się z domu. No bo po co ? Reita przynosi mi notatki. A w szkole pojawiam się tylko zaliczać jakieś sprawdziany.
Umówiliśmy się z chłopakami, że raz w tygodniu, w piątek, robimy sobie taki nasz, męski wieczór. Tak. Dziś wypadał ten dzień. Niestety, żadne z nich się nie zjawiało.
Siedziałem na tym parapecie jak idiota z kubkiem gorącej herbaty w ręku i wypatrywałem tych blond czupryn . Niestety nic takiego nie zobaczyłem. Miałem nadzieję tylko, że żadne z nich się na mnie za coś nie obraziło. Po chwili dostałem sms od Reity :
„ Kochanie, Uru źle się czuje, prosił mnie, żebym z nim został. Wybacz”
* Kouyou *
Napisałem w expresowym tempie do Akiry by przyszedł do mnie. Oczywiście się zjawił.
Był pewien problem... ja nie mogłem iść do Takanori'ego . A to czemu ? Bo moje głupie serduszko zaczyna mocniej bić kiedy widzę tego urwisa. Wyjaśniłem wszystko i dokładnie Suzuki'emu. Wiedziałem ,że mnie zrozumie.
- No to co ja mam mu napisać ? „ Ej, słońce, Kou się w tobie zakochał i nie możemy do ciebie wpaść. ?” No totalny absurd ! - Walnął się ręką w głowę.
- Nie wiem... wymyśl coś – opatuliłem się kocem – Kocham tego malucha.
_______________________________________________
I jako taki dodatek... The Gazette w sukieneczkach XD
- Ej Rukuś, pamiętam, że przed wypadkiem miałeś pamiętnik. Może... masz go gdzieś tu jeszcze ? - Przejechałem dłonią po jego klatce piersiowej. Zastanowiłem się.
- Teoretycznie powinienem mieć wszystkie rzeczy z tamtych lat. Ale wiesz jak to jest. Przy przeprowadzkach wiele rzeczy się gubi.
X x x x x x x x x x
Biała kartka papieru nazwana twoimi wspomnieniami
x x x x x x x x x x
Wiele dni poszukiwań i nic. Pamiętnik zaginął . Taka mała rzecz, a jakby mi pomogła w poukładaniu sobie tego wszystkiego. Chociaż z drugiej strony czy to coś wgl zmieni ? Jestem szczęśliwy. Mam Akirę. Mam przyjaciela – Kouyou.
Szkołę o której marzyłem. Jedyne czego mi brakuje to rodziny. Nie mówię tu o jakiejś kochającej się rodzinie i małymi bahorkami popierdalającymi po podłodze. Tylko o jakiejkolwiek rodzinie. Która będzie mnie wspierała gdy nie będę miał nikogo. Niestety. Porzucili mnie. Może nie dosłownie. Jak to się oni tłumaczyli : „Wjeżdżamy zarabiać, żebyś miał z czego żyć.”.
Może i prawda ale i tak to głupie zostawiać nieletniego samego w domu. Co jakiś czas przysyłali mi pieniądze i jakieś prezent jako rekompensata. Większość nastolatków w moim wieku by mi zazdrościła. No bo wolna chata to dobra okazja do imprezowania.
Następnego dnia także nie ruszyłem się z domu. No bo po co ? Reita przynosi mi notatki. A w szkole pojawiam się tylko zaliczać jakieś sprawdziany.
Umówiliśmy się z chłopakami, że raz w tygodniu, w piątek, robimy sobie taki nasz, męski wieczór. Tak. Dziś wypadał ten dzień. Niestety, żadne z nich się nie zjawiało.
Siedziałem na tym parapecie jak idiota z kubkiem gorącej herbaty w ręku i wypatrywałem tych blond czupryn . Niestety nic takiego nie zobaczyłem. Miałem nadzieję tylko, że żadne z nich się na mnie za coś nie obraziło. Po chwili dostałem sms od Reity :
„ Kochanie, Uru źle się czuje, prosił mnie, żebym z nim został. Wybacz”
* Kouyou *
Napisałem w expresowym tempie do Akiry by przyszedł do mnie. Oczywiście się zjawił.
Był pewien problem... ja nie mogłem iść do Takanori'ego . A to czemu ? Bo moje głupie serduszko zaczyna mocniej bić kiedy widzę tego urwisa. Wyjaśniłem wszystko i dokładnie Suzuki'emu. Wiedziałem ,że mnie zrozumie.
- No to co ja mam mu napisać ? „ Ej, słońce, Kou się w tobie zakochał i nie możemy do ciebie wpaść. ?” No totalny absurd ! - Walnął się ręką w głowę.
- Nie wiem... wymyśl coś – opatuliłem się kocem – Kocham tego malucha.
_______________________________________________
I jako taki dodatek... The Gazette w sukieneczkach XD
;___; Hejtuję Kou.
OdpowiedzUsuńChcę znaleźć ten pamiętnik! Znajdę go! Chcę go! c:
Czasami nie można się połapać kto co mówi. Tak samo wszystko dzieje się zbyt szybko.
Jakie to było kochane! Ale Uru spadaj od Rukisia! On jest od Reity znajdź sobie inny obiekt westchnień :D
OdpowiedzUsuńKurde, Kaczka, lubię cię, ale spieprzaj od Rukiego~! On jest Reity i tylko Reity, kurde. :ccc
OdpowiedzUsuń