Ryu:
Napisałam to pod wpływem nagłej weny, mam nadzieje, że komuś się
spodoba, bo uważam że nie potrafię pisać smutnych opowiadań...
************************
Od
tygodni nie wychodziłem z domu. Czułem się jak szmata. Którą ze
mnie zrobił. Wszystko przez te okropne wydanie z przed dwóch
tygodni.
Uruha, w którym byłem bezgranicznie zakochany zaprosił mnie do siebie. Mówił że chce ze mną pobyć, pogadać. Byłem wtedy taki szczęśliwy. Myślałem nawet, że On odwzajemnia moje uczucia. Szykowałem się w domu 2 godziny. Kiedy do Niego przyszedłem zamknął drzwi, nie wydało by się to dziwne gdyby nie schował kluczyka. Zaproponował, że pójdziemy do jego pokoju oglądać film. Widziałem wtedy u niego takie dziwne iskierki które mnie przerażały. Byłem głupi że to zignorowałem. Zaprowadził mnie do sypialni i włączył jakiś horror. Oglądaliśmy przez jakiś czas w spokoju, kiedy zaczął się do mnie dobierać. Wkładać rękę pod koszulkę i zdejmować spodnie. Wyrywałem się za co dostałem w twarz. Zamroczyło mnie. Wykorzystał ten moment i spiął mi ręce kajdankami z ramą łóżka. Wyrywałem się i krzyczałem. Za co mnie bił. Resztę nocy pamiętam jak przez mgłę. Bolało, bardzo. Nie bawił się w jakieś czułości. Jak on to określił ,,Biorę to co należy do mnie". Wiedział że go kocham, powiedział. Mimo to traktował mnie jak swoją dziwkę. Kiedy wreszcie skończył mnie katować i gwałcić. Rozpiął kajdanki i groził że jak ktoś się o tym dowie to zrobi mi coś o wiele gorszego. Uciekłem do domu, a następnego dnia przekazałem Kai'owi, że biorę miesięczny urlop. Przez tydzień nie byłem w stanie nic jeść, jeśli musiałem wmuszałem to, ale i tak potem wymiotowałem. Jedyne co spożywałem to alkohol, całą masę. ,,Nie zniosę tego...." plątało mi się w myślach, a łzy leciały po policzku kiedy kolejnej nocy obudziłem się z krzykiem. Nic dziwnego że starałem się nie spać.
Teraz siedzę na brzegu swojego łóżka. Jest 3 w nocy. Nie śpię. Nie mogę. W ręku trzymam tabletki nasenne. Bez już większego zastanowienia biorę ich całą garść do ust i popijam piwem. Poczułem się senny. Pudełeczko wypada mi z rąk. Upadam na łózko, jedyne co teraz widzę to ciemność. Zasnąłem....
Tu spoczywa Matsumoto ,,Ruki" Takanori...
Trzech muzyków stało nad jednym z nowszych grobów. Nie mieli pojęcia czemu to się stało. Wiedzieli tylko, że przedawkował leki. Ale czemu? Zespół się rozpadł, ale ich tak to nie martwiło jak strata ukochanego przyjaciela. Nie wiedzieli też czemu Uruha zachowuje się tak dziwnie, zrobił się cichszy i za każdym razem gdy proponowali odwiedzenie Matsumoto odmawiał. To właśnie jego z nimi nie było. Zaczęło padać. Stali tak jeszcze chwale w ciszy, aż rozeszli się do swoich domów. W końcu...każdy miał nadal swoje życie.
Koniec
Uruha, w którym byłem bezgranicznie zakochany zaprosił mnie do siebie. Mówił że chce ze mną pobyć, pogadać. Byłem wtedy taki szczęśliwy. Myślałem nawet, że On odwzajemnia moje uczucia. Szykowałem się w domu 2 godziny. Kiedy do Niego przyszedłem zamknął drzwi, nie wydało by się to dziwne gdyby nie schował kluczyka. Zaproponował, że pójdziemy do jego pokoju oglądać film. Widziałem wtedy u niego takie dziwne iskierki które mnie przerażały. Byłem głupi że to zignorowałem. Zaprowadził mnie do sypialni i włączył jakiś horror. Oglądaliśmy przez jakiś czas w spokoju, kiedy zaczął się do mnie dobierać. Wkładać rękę pod koszulkę i zdejmować spodnie. Wyrywałem się za co dostałem w twarz. Zamroczyło mnie. Wykorzystał ten moment i spiął mi ręce kajdankami z ramą łóżka. Wyrywałem się i krzyczałem. Za co mnie bił. Resztę nocy pamiętam jak przez mgłę. Bolało, bardzo. Nie bawił się w jakieś czułości. Jak on to określił ,,Biorę to co należy do mnie". Wiedział że go kocham, powiedział. Mimo to traktował mnie jak swoją dziwkę. Kiedy wreszcie skończył mnie katować i gwałcić. Rozpiął kajdanki i groził że jak ktoś się o tym dowie to zrobi mi coś o wiele gorszego. Uciekłem do domu, a następnego dnia przekazałem Kai'owi, że biorę miesięczny urlop. Przez tydzień nie byłem w stanie nic jeść, jeśli musiałem wmuszałem to, ale i tak potem wymiotowałem. Jedyne co spożywałem to alkohol, całą masę. ,,Nie zniosę tego...." plątało mi się w myślach, a łzy leciały po policzku kiedy kolejnej nocy obudziłem się z krzykiem. Nic dziwnego że starałem się nie spać.
Teraz siedzę na brzegu swojego łóżka. Jest 3 w nocy. Nie śpię. Nie mogę. W ręku trzymam tabletki nasenne. Bez już większego zastanowienia biorę ich całą garść do ust i popijam piwem. Poczułem się senny. Pudełeczko wypada mi z rąk. Upadam na łózko, jedyne co teraz widzę to ciemność. Zasnąłem....
Tu spoczywa Matsumoto ,,Ruki" Takanori...
Trzech muzyków stało nad jednym z nowszych grobów. Nie mieli pojęcia czemu to się stało. Wiedzieli tylko, że przedawkował leki. Ale czemu? Zespół się rozpadł, ale ich tak to nie martwiło jak strata ukochanego przyjaciela. Nie wiedzieli też czemu Uruha zachowuje się tak dziwnie, zrobił się cichszy i za każdym razem gdy proponowali odwiedzenie Matsumoto odmawiał. To właśnie jego z nimi nie było. Zaczęło padać. Stali tak jeszcze chwale w ciszy, aż rozeszli się do swoich domów. W końcu...każdy miał nadal swoje życie.
Koniec
Beczeć mi się chce, jak on mógł mu to zrobić?!!! Biedny Ruki.
OdpowiedzUsuńDziwne zakończenie.
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się coś dopisać ale co tam